Moje koleżanki mają bardzo ambitne plany. Jedna robi doktorat i marzy o karierze naukowej na jakimś zagranicznym uniwersytecie. Inna otwiera własną firmę. Kolejna kończy stomatologię i przejmie sieć gabinetów dentystycznych należących do jej rodziców. Niektóre mają chłopaków, ale o założeniu rodziny na pewno nie myślą.
Zobacz również: Zapomnij o rumianych bobasach. Tak NAPRAWDĘ wyglądają dzieci chwilę po narodzinach
Wszystkie mają obsesję na punkcie wpadki. Strasznie się tego boją. Ciągle na pigułkach, jakieś plastry, spirale. Zupełnie tak, jak gdyby dziecko było dla nich największym koszmarem. Ja jestem zupełnie inna. Nie zależy mi na wysokim stanowisku i wcale nie boję się ciąży.
Już kilka lat temu stwierdziłam, że najszczęśliwsza będę jako mama i kura domowa. Marzę o dużej rodzinie.
Najlepiej trójka dzieci, kochający mąż i zajmowanie się domem na pełen etat. Od kilku miesięcy jesteśmy małżeństwem i on nie mówi nie. Realizuje się zawodowo, pieniędzy nam nie brakuje, o potomstwie też marzy. Stwierdził nawet, że jeśli tak ma być - trzeba zacząć realizować plan.
Zobacz również: Młode mamy ujawniają brutalne szczegóły porodu: „Krew lała mi się po nogach”
Powinnam zajść w pierwszą ciążę już niedługo. I nie zwlekać z kolejnymi. On się zatroszczy o to, by niczego nam nie brakowało. Teraz jeszcze państwo wspiera rodziców, więc powinno być dobrze. Ale czy to normalne, żeby podporządkowywać całe życie rodzinie? Czy nie będę tego żałowała?
Nie zastanawiam się nad tym, czy tego chcę. Niczego bardziej nie pragnę. Raczej zastanawiam się nad tym, jak będę postrzegana przez innych. Chcę być oddaną i dumną mamą, a nie dziewczyną, która zmienia pieluchy i myje podłogi, bo w życiu jej nie wyszło.
Jeśli się obawiam, to właśnie reakcji ludzi. Czy Waszym zdaniem scenariusz, który sobie rozpisałam, brzmi rozsądnie?
Aleksandra
Zobacz również: iedyś były piękne, ale po urodzeniu dziecka... Fotodowody na to, że macierzyństwo odbiera urodę