Nie mam zamiaru rozpętywać kolejnej dyskusji na temat konieczności czy szkodliwości szczepień. Każdy ma prawo do własnej opinii. Nie brakuje materiałów, żeby zapoznać się z tematem i wyrobić sobie zdanie. Ja od kilku lat jestem im przeciwna, dlatego nie szczepię swoich dzieci.
Zobacz również: LIST: „Odbierać dzieci antyszczepionkowcom! Moja siostra prawie wykończyła swojego synka...”
Dostałam już jeden mandat z tej okazji, ale odwołałam się i sprawa jest w toku. Maluchy wcale nie chorują, więc dobrze postąpiłam. Nie ma nic gorszego, niż obniżanie odporności dziecka w ten sposób. Takie małe ciałko ciężko radzi sobie z groźnymi wirusami wszczepionymi wprost do krwiobiegu.
Ale to tylko jedna strona medalu. Niby jestem antyszczepionkowcem, ale sobie takiej ochrony nie odmawiam.
Według niektórych to szczyt zakłamania i dwulicowości. Moim zdaniem wcale nie. Nigdy nie mówiłam, że szczepienia same w sobie są złe. Bardziej nie odpowiada mi ich przymusowość i stosowanie na tak małych dzieciach. Wtedy przynoszą więcej szkody, niż pożytku.
Zobacz również: Lekarz znalazł sposób na antyszczepionkowców. Zadaje im 5 prostych pytań
Co innego, gdy zaszczepi się osoba dorosła z rozwiniętą odpornością. Wtedy to ma sens i działa. Sama zaszczepiłam się w ostatnich latach na wirusa HPV i regularnie przeciwko grypie. W tym sezonie też planuję.
Jestem zdania, że to ma sens. Kiedy moje dzieci podrosną, to być może nadrobimy zaległości w tej kwestii. Na razie jest na to zdecydowanie za wcześnie. Powikłania są faktem i dziwnym trafem dotyczą niemal wyłącznie najmłodszych.
Czy Waszym zdaniem jestem niekonsekwentna?
Ilona
Zobacz również: LIST: „Nie chcę, by po porodzie myto moje dziecko i podawano mu groźne szczepionki. To barbarzyństwo!”