Przeraża mnie znieczulica niektórych ludzi. Ogólnie mam takie wrażenie, że Polacy są mało pomocni i tylko krytykują. Tak jak sąsiadka, która nie rozumie mojej sytuacji, a tylko szuka dziury w całym. Sama ma męża biznesmena, duże mieszkanie, garaż, domek nad jeziorem i ogólnie niczego jej nie brakuje.
Zobacz również: „Ekspedientka kazała mi zapłacić za 3 cukierki, które zjadło moje dziecko. Co za podłość!” (Historia Żanety)
Ja muszę żyć na niecałych 40 metrach kwadratowych z mężem i dwójką dzieci. Ale nie chcę się żalić. Zawsze znajduję jakieś rozwiązanie, żeby było lepiej. I tak zaczęłam wystawiać na klatkę wózek młodszego synka i rower córki. Bo gdzie to ma stać? Chyba nie w ich wspólnym pokoju.
Nie wiem, po co ona robi taką aferę. Aż tak dużo miejsca to nie zajmuje, a mnie ułatwia życie.
Jest nam bardzo ciasno, więc jeszcze tylko takich wielkich sprzętów mi brakuje na środku pokoju. To niepraktyczne i niebezpieczne. Rower zawsze może się przewrócić na dzieci, a wózek trzeba cały czas przestawiać. Nie mówiąc o higienie.
Zobacz również: Młoda mama nie mogła wjechać do przymierzalni wózkiem. Obwiniła ekspedientkę
Chyba lepiej, żebym nie wjeżdżała tymi brudnymi kółkami do mieszkania. Wracając ze spaceru nie mam czasu i możliwości, żeby je wyszorować. Tak trudno to zrozumieć? Sąsiadce nic złego się z tego powodu nie dzieje, a ja mam choć trochę wygodniej.
Zabolało mnie, kiedy powiedziała, że "robię śmietnik przed jej drzwiami".
Wózek i rower to żadne śmieci. Rzeczy należą do moich dzieci i kiedy tak się wypowiada, to je też obraża. Chyba, że według Was słusznie się czepia?
Małgosia
Zobacz również: Pasażerka wyrzucona z samolotu. Nie chciała siedzieć obok płaczącego dziecka