Moim zdaniem nie liczy się ilość, ale jakość. Można mieć jednego partnera przez całe życie i być spełnioną kobietą albo pięćdziesięciu i też czerpać z tego dużo radości. Nie powinno się nikogo oceniać przez ten pryzmat. Jak ktoś lubi igraszki, to nie znaczy, że siebie nie szanuje. Wręcz odwrotnie.
Zobacz również: Nie uwierzysz, z iloma facetami sypia statystyczna kobieta, zanim ukończy 21 lat...
Czułabym się źle sama ze sobą, gdybym ciągle patrzyła na to, co ludzie powiedzą. Jak mnie jakiś chłopak pociąga, to nie widzę powodu, żeby udawać cnotkę. Przecież nie mam wbudowanego licznika, który każdy może zobaczyć. Ale też się tego nie wstydzę, więc rozmawiam na ten temat otwarcie.
Współżycie zaczęłam w wieku 18 lat, więc dość późno. 5 minęło i doliczyłam się 15 partnerów. Wypada 3 na rok.
Nie sądzę, żeby to było jakoś bardzo dużo, ale niektóre moje koleżanki są zszokowane moim "przebiegiem". Zależy, co kto lubi. Jak ktoś ma szczęście i trafi na tego jedynego, to super. Ale mnie stałe związki do tej pory nie interesowały. Albo inaczej - marzyłam o czymś takim, ale nie wyszło.
Zobacz również: Internautki zdradzają, z iloma facetami spały. Zadziwiające wyniki
Jeden facet znikał, kolejny się pojawiał. Z jednym byłam w dłuższym związku, z drugim łączyło mnie tylko łóżko. Uważam, że to całkowicie normalne. Kiedy mam próbować i eksperymentować, jak nie w młodości?
Zauważyłam, że takie dziewczyny są piętnowane. Ludzie mówią o nich "łatwe". A ja się wcale tak nie czuję. Nawet gdyby było ich 120, to nie zmienia, jakim jestem człowiekiem. Nigdy nie zrobiłam niczego wbrew sobie i nie sądzę, żebym miała jakiś problem. Po prostu lubię to robić.
Co Wy o tym myślicie? Czy mój wynik faktycznie jest aż tak wstydliwy?
Karolina
Zobacz również: Malwina przez 10 lat miała 200 partnerów. Prowadzi „dziennik aktywności intymnej”