Daleka jestem od przeliczania, co się w temacie wesela opłaca, a co nie. Nie zależy mi jakoś strasznie, żeby impreza się zwróciła. Oczekiwań wobec gości też konkretnych nie mam - niech każdy da tyle, ile uważa za stosowne. Ale jednak uważam, że z pustymi rękami przychodzić nie wypada.
Zobacz również: Nigdy nie zakładaj tego na wesele. To ogromna wpadka, o której mało kto pamięta
I tak sobie teraz myślę, wiedząc czego mogę się spodziewać, czy zaprosić na nasz ślub pewną parę. Pobieramy się w czerwcu, więc trochę czasu jeszcze mam, ale pytam już teraz.
To dość dobrzy znajomi, którzy żyją w swoim świecie. Wszystko ma być eko, bio, minimalistycznie i tak dalej. Alternatywne klimaty, matka natura, zdrowie i bycie zamiast posiadania. Nie mam nic przeciwko temu, a czasami wręcz mnie inspirują do zmiany myślenia.
W jednym temacie ich poglądy wyjątkowo mnie drażnią. Już kilka razy gościliśmy razem na weselach wspólnych przyjaciół i oni zawsze ostentacyjnie przychodzili z pustymi rękami. Twierdzą, że skoro ktoś ich zaprasza, to prezent byłby formą zapłaty. A za gościnę się nie płaci.
Zobacz również: Tradycje ślubne, których państwo młodzi szczerze nienawidzą
Mnie by było wstyd tak, ale uznawałam do tej pory, że to ich sprawa. Sami sobie wystawiają świadectwo. Teraz to dotyczy też mnie, bo jeśli ich zaproszę, to mogę być pewna, że złamanego grosza w kopercie nie dostanę.
Szczerze? Chociaż nie jestem materialistką i nie urządzam ślubu na kredyt, żeby go potem spłacać, to i tak czuję niesmak.
Dlatego biję się z myślami. Powinni się zjawić, bo to jednak dość bliscy znajomi. Ale z drugiej strony - kiedy wiesz, że w ogóle się do tej imprezy nie dołożą, to jakoś mi się odechciewa. Opcja, że ktoś im wcześniej przemówi do rozsądku odpada, bo oni zdania nie zmienią. Zaprosić ich?
Aneta
Zobacz również: „Obraziłabym się na miejscu panny młodej!”. Awantura o sukienkę na wesele