Pojawił się w naszej parafii kilka tygodni temu. Śmiałam się, że specjalnie go tu przysłali. Młody, przystojny, wygadany. Ma działać jak magnes na wiernych, których coraz mniej chodzi do kościoła. Nie pomyliłam się, bo nagle na mszach jest tłum. Zwłaszcza dziewczyn, a większości z nich o religijność nie podejrzewałam.
Zobacz również: Zakazany owoc, czyli romans z księdzem
Od razu złapałam z nim fajny kontakt. Działam w grupie parafialnej i czasami pojawiam się na plebanii. Zawsze zagada i robi to bez typowego dla księdza nadęcia. Zupełnie jak kolega, bo jesteśmy w podobnym wieku. Ale taka przelotna znajomość to dla niego chyba za mało.
Tak, duchowny wyraźnie mnie podrywa i oczekuje czegoś więcej. Decyzja zależy tylko ode mnie.
W życiu bym nie pomyślała, żeby pakować się w coś takiego, gdyby nie jego sygnały. Przyznaję, że to fajny facet. No właśnie, widzę w nim bardziej mężczyznę, niż księdza. Wydaje się czuły, opiekuńczy, bardzo dobrze wychowany. Ideał, ale sutanna wiele zmienia.
Zobacz również: Ksiądz udziela porad małżeńskich. Kobieta musi chwalić męża i cierpliwie czekać
Gdyby był zwyczajnym świeckim chłopakiem, to nawet chwili bym się nie zastanawiała. Ale tak? Szybko się rozniesie, że jestem kochanką księdza. Takich rzeczy nie da się ukryć. Będę skreślona w mojej miejscowości, a jego czekają problemy.
Ale może w tym cała nadzieja? Wyrzucą go albo sam odejdzie i wtedy będziemy mogli być razem.
Nie myślcie sobie o mnie źle. To stało się przypadkiem i wcale do tego nie dążyłam. Coraz trudniej mi się powstrzymywać, kiedy on tak na mnie patrzy. Zakochałam się z wzajemnością. W cudownym, ale chyba jednak niewłaściwym człowieku.
Paula
Zobacz również: REPORTAŻ: Ksiądz zadał mi w czasie spowiedzi bardzo niedyskretne pytanie...