Szczerze mówiąc, to nie jestem jakoś bardzo doświadczona. Dziewictwo straciłam rok temu z pierwszym w życiu chłopakiem. Późno, bo mając 23 lata, ale tak się życie ułożyło. Jesteśmy nadal razem i to jest fajny związek. Zastanawiam się tylko, czy z naszym seksem jest wszystko w porządku.
Robimy to chętnie i moim zdaniem wystarczająco często. Ale może ja mam jakiś mały popęd i jemu to nie wystarcza? On twierdzi, że jest mu dobrze, ale też czasami wypomina, że ciągle nie mam ochoty. A jak mam mieć, jak akurat jestem zmęczona albo jeszcze się nie umyłam, a on się do mnie dobiera…
Trochę się boję, że go zaniedbuję i on wreszcie poszuka wrażeń gdzie indziej. Czy robimy to za rzadko?
Trudno powiedzieć ile dokładnie razy w tygodniu się kochamy. Zazwyczaj pewnie raz, czasami dwa. Mieszkamy razem i pewnie moglibyśmy codziennie, ale mnie się nie zawsze chce. Jemu też się czasem dziwię, że tak nalega po całym dniu. Nie wiem, jak często robią to inni. Z koleżankami nie chcę o tym gadać. I tak zaczną zmyślać.
Dlatego chciałabym się od Was dowiedzieć, czy te dwa razy w tygodniu to wystarczająco, żeby faceta nie nosiło na boki? Wiem, że on mnie kocha, ale w tych sprawach mężczyźni czasami zachowują się jak zwierzęta.
Myślicie, że mój popęd jest nienormalnie mały? Czy to norma?
Agata