Nie jestem najbardziej towarzyską osobą na świecie. Szczerze mówiąc, to raczej odludek. Mam kilka koleżanek, nawet kolegę, ale w związku nigdy nie byłam. Trochę słabo, jak na 22 lata. Rodzice się martwią, babcia też, niektórzy się śmieją. Ogólnie nie mam ciśnienia, ale sama zaczynam czuć, że coś tu jest nie tak.
Wpadłam na może głupi pomysł, ale to chyba jedyny sposób, żeby im zamknąć usta. Chcę wysłać sama do siebie walentynkę. Wykorzystam jakąś starą kopertę do mnie ze znaczkiem i pieczątką, ale na niej dorysuję serduszka, do środka włożę kartkę, wsadzę do skrzynki i rodzina będzie myślała, że to od ukochanego.
Ja wiem, że mało kto teraz robi takie rzeczy przez tradycyjną pocztę, ale to chyba fajny sposób na odwrócenie uwagi. Niech sobie myślą, że ktoś tam jest i przestaną mnie z tego powodu męczyć. Później będę mogła im ściemniać, że chodzę na randki, a tak naprawdę wyjdę z koleżanką na zakupy albo do parku. Mnie samotność bardzo nie dobija. Raczej to, co ludzie o mnie przez to myślą.
Bez tej walentynki będzie ciężko, bo na słowo mi nie uwierzą. Ale jak zobaczą fizyczny dowód, to może ich w ten sposób uspokoję. Myślicie, że to kupią i dadzą mi spokój?
J.