Za namową chłopaka przygarnęliśmy psa ze schroniska. Nie jest to rasa o jakiej marzyłam, ale to biedactwo tak na nas patrzyło, że zmiękło mi serce. To taka mieszanka pitbulla nie wiem z czym. Ładny psiak, jeszcze młody i bardzo pogodny. Schronisko nadało mu imię Groszek, bo ma kropkę nad ogonem, ale mój facet stwierdził, że to źle brzmi.
„Jak ja będę za nim wołał Groszek? Niezbyt męsko to brzmi!”. A tak naprawdę to nazwał to jeszcze gorzej, ale nie będę powtarzała. Chodzi o to, że wyjdzie na zniewieściałego. Naprawdę nie rozumiem tej chorej męskiej dumy.
Także imię trzeba zmienić, ale jego propozycja jest tak beznadziejna, że nie wiem co robić!
On sobie wymyślił, że nazwie psa... Brutal. Bo to taki męski pies, wygląda na groźnego, każdy twardziel takiego ma i niech ludzie się go boją. Z wyglądu raczej słodki, więc niech uciekają na dźwięk imienia. Nie podoba mi się to, a on cały czas się upiera i tak do niego mówi. Powiedział, że zdania nie zmieni.
Ja chcę mieć normalnego psa, a nie zabójcę. Zagroziłam, że w takim razie nie będę z nim wychodziła na spacery, bo nie chcę robić z siebie idiotki. Pies Brutal? Zrozumiałabym, gdybym się związała z jakimś prostym dresiarzem, ale on nigdy taki nie był.
Pomóżcie, co zrobić!
Beata