Jestem dużą dziewczynką, a nawet trochę większą. Mam marne 160 cm wzrostu i ważę prawie 80 kilogramów. Próbowałam coś z tym zrobić, ale niewiele zdziałałam. Jak stracę 5 kg, to zaraz wraca przynajmniej tyle samo. Nie jest tak, że tyję, bo taka waga utrzymuje się od dłuższego czasu. Zmiany hormonalne raczej nie wchodzą w grę, bo już dojrzałam, a na przekwitanie za wcześnie. Taka będę i tyle. Nawet strasznie z tego powodu nie rozpaczam, bo wiem, że faceci tak naprawdę wolą kształtne kobiety.
Problemem nie jest więc moja sylwetka, ale to, co powinnam na siebie zakładać. Dużo eksperymentowałam z modą. Pionowe paski, luźne topy, ciemne spodnie – różnie to wychodzi. Ale zazwyczaj słyszę, że powinnam zakładać wszystko, co oversize`owe. W moim przypadku to trudne, bo i tak kupuję największe rozmiary. A na dodatek to wygląda po prostu źle. Jestem duża, zakładam na siebie coś jeszcze większego i wreszcie przypominam ogromną kulę bez żadnych kształtów. Czy tak powinno być?
Mam dużą, ale nie najgorszą pupę. Mam też solidne piersi, a wszyscy twierdzą, że powinnam się zasłaniać. Jak najwięcej materiału, żeby wszystko ukryć. To ja już nie wiem... Akurat niektóre części ciała uważam za swój atut i chciałabym je eksponować. Wtedy wydaje mi się, że odwracam uwagę od niefajnej reszty i jest dobrze. Ale nie, bo to podobno w złym guście, bezwstydne i w ogóle! Ostatnio mi się dostało od koleżanek, bo miałam na sobie obcisłą bluzkę z dekoltem. Pod spód założyłam wyszczuplające body, więc żadne fałdki nie wychodziły i podobałam się sama sobie.
Im nie, bo przecież jestem gruba... Nie ważne, czy prezentuję się ładnie. Liczy się tylko to, że grubaska miała czelność założyć coś obcisłego, a nie wielki wór. Nagle skandal, wstyd itd. O legginsach w ogóle mogę zapomnieć.
Mam czasami wrażenie, że ludzie w ogóle nie zastanawiają się nad tym, jaki jest efekt. Bardziej przejmują się tym, co wypada, a co nie. Pulchna dziewczyna w obcisłej bluzce naprawdę może wyglądać dobrze i ze smakiem. Może nawet seksownie. Ale szczupłym nie mieści się to w głowach. Mają klapki na oczach i prostą zasadę – jesteś duża, zasłaniaj wszystko. To w jaki sposób ja mam eksponować swoją kobiecość? Naprawdę nie mam ochoty przepraszać za to, że żyję...
Czy jakakolwiek szczupła dziewczyna w ogóle dopuszcza do siebie myśl, że kobieta z nadwagą może wyglądać fajnie w przylegających ciuchach? Dajcie znać, bo ja już nie wiem, czy jest sens się buntować. Chyba założę pokutny wór i po problemie.
Aneta