Nie chcę żeby ktoś mnie oceniał. Na pewno nie zasługuję na żadne dobre słowo, ale stało się. Życie nie jest czarno-białe i czasami trzeba wybierać. Ja zdecydowałam, że urodzę dziecko i nie poinformuję o tym tatusia. Znajomość z nim była błędem, bo to koszmarny typ. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Do tej pory jakoś dawałam sobie radę, ale jest coraz ciężej. Nie chodzi o wyrzuty sumienia, bo syn nie potrzebuje takiego ojca. To ja go chyba potrzebuję, bo finansowo jest coraz gorzej. Przyda się każdy grosz.
Od naszego burzliwego rozstania minęły prawie 4 lata. Chwilę później zorientowałam się, że jestem w ciąży. Dzisiaj synek ma 3 lata. Dużo rozumie, ale o tatę na szczęście nie pyta. Ma szczęśliwe życie, bo bardzo o niego dbam. Moi rodzice też nam pomagają. Teraz dochodzę do wniosku, że to trochę nie fair. Oboje powinniśmy za niego odpowiadać. Dlaczego wszystko ma być na mojej głowie? Zastanawiam się nad ustaleniem ojcostwa.
To trochę dziwne i zdaję sobie z tego sprawę. Pojawiłabym się w jego życiu po prawie 4 latach i powiedziałabym mu, że od 3 jest ojcem. Tylko on nawet o tym nie wie. Wątpię, żeby dobrowolnie się do tego przyznał i uwierzył. Nie wiem dokładnie co się z nim dzieje, ale pewnie jest już w jakimś związku. Może ma też inne dzieci. Mnie jednak na tym zależy, bo sama nie dam rady zadbać o przyszłość syna. Alimenty byłyby sprawiedliwe.
Boję się tylko tego, że nagle obcy facet pojawi się w życiu mojego dziecka i nie będzie to zbyt normalna sytuacja. Ale może warto? Przynajmniej z aktu urodzenia zniknęłoby puste miejsce, a syn miałby jeszcze jedną osobę, która musiałaby o niego zadbać...
Co o tym myślicie?
Aneta