Cześć, chciałabym podzielić się z Wami moim problemem. Otóż jestem w wieloletnim związku z partnerem, z którym mieszkam. Jesteśmy partnerami, przyjaciółmi i kochankami. Wiem, że zawsze możemy na siebie liczyć i stąd mój list, ponieważ ostatnio zwątpiłam w postrzeganie związków przez ludzi...
Obecnie nie pracuję. Pracowałam do czerwca, ale niestety później musiałam odejść. Od tamtej pory niczego nie znalazłam, nie dlatego, że nie mogę, ale po prostu dzięki Pawłowi, mojemu partnerowi, mogę „przebierać” w ofertach. Oboje nie chcemy, żebym pracowała gdzieś na kasie w sklepie za 1000 zł. Pawła stać na to, żeby utrzymać nas oboje. Nie zarabia kokosów, ale starcza nam na wszystko. Ja nie dokładam się do rachunków, a na własne wydatki mam oszczędności z poprzedniej pracy i stypendium ze studiów, które robię zaocznie (taki był plan, ponieważ mimo wszystko chcę pracować).
Oczywiście, żebyście mnie nie zjechały, że jestem darmozjadem mam coś na swoją obronę. W domu Paweł nie musi robić nic, oprócz tego, czego ja nie potrafię zrobić. Piorę, sprzątam, gotuję, prasuję, zmywam, robię mu śniadanka i kolacje. Wszystko to robię z uśmiechem i bez narzekania. Nie mam z tym problemu, taki układ nam pasuje. On przynosi pieniądze, a w domu zawsze czeka na niego ukochana z ciepłym obiadem, czysty, pachnący dom.
Nie czuję się wykorzystana, w końcu on płaci wszystkie rachunki, od czasu do czasu gdzieś mnie zabiera, na jakąś kolację, czy do kina, teatru.
Jednak jakiś czas temu była u mnie przyjaciółka. Paweł wpadł szybko do domu i poprosił, czy mogłabym mu wyczyścić pantofle, bo potrzebuje. On w tym czasie robił coś innego, a ja czyściłam mu te buty...
Dlaczego miałabym tego nie zrobić? Podziękował i poszedł. Po wszystkim usłyszałam od przyjaciółki, że jak mogę tak dać się poniżać, że mu usługuję, że on za chwilę nie będzie mnie szanował...
Dało mi to do myślenia, choć prawdę mówiąc nie czuję się poniżona, Paweł mnie szanuje, nie traktuje jak służącą. Po prostu uważam, że tak jest w porządku.
Pewnie od stycznia pójdę do pracy i wtedy podział obowiązków będzie równy, jednak czy Wy naprawdę uważacie, że takie „usługiwanie” to brak szacunku do siebie?
Beata