Zastanawiam się nad tym, co mam zrobić ze swoim życiem. Zdałam maturę, ale wyniki nie były najlepsze. Dostałam się jakimś cudem na studia dzienne, ale nie wymarzony kierunek i daleko od domu. Coraz mniej mi się to widzi i chyba chciałabym zrezygnować. Zawsze marzyłam o pracy fryzjerki albo kosmetyczki. Zrobiłabym sobie jakieś kursy i zaczęła już zarabiać. Tylko, że rodzice są przeciwko i nawet mówią, że mnie wyrzucą z domu. Albo studia, albo mam się wynosić. Ich zdaniem marnuję życiową szansę.
Nie do końca rozumiem ich myślenie. Przecież studia niczego już dzisiaj nie gwarantują. To często strata czasu i pieniędzy. A jak zdobędę praktyczną wiedzę i doświadczenie, to szybciej się dorobię i im też pomogę. Wydaje mi się, że kompleksy przez nich przemawiają. Sami skończyli na szkole średniej i teraz chcą realizować własne ambicje na mnie. Szkoda tylko, że nie myślą o moich prawdziwych potrzebach.
Według nich nie ma wyjścia - studia trzeba zrobić. Nawet gdyby miały się na nic nie przydać, to wyższe wykształcenie jest konieczne. Już ja wiem do czego… Chcą się potem chwalić mądrą córką, bo żyjemy w małej miejscowości i tutaj to spore osiągnięcie. Żadnych innych korzyści nie widzę na teraz. Uczyć się jeszcze 5 lat i nic z tego nie mieć…
Ciekawa jestem Waszego zdania. Uważacie, że oni mają prawo mnie do tego zmuszać? Są zupełnie głusi na moje argumenty. Dobra fryzjerka albo kosmetyczka jest więcej warta od kolejnej absolwentki z magistrem, która nic praktycznego nie potrafi. Ja naprawdę bym chciała zrobić to po swojemu i odpuścić sobie studia.
Edyta