Bardzo nie lubię takiego myślenia, ale sama mu uległam. Wybieram się w najbliższym czasie na ślub przyjaciółki. Zostałam zaproszona z mężem i dwójką synów. Mają 4 i 6 lat. Uroczystości odbędą się bardzo daleko od naszego domu, bo to prawie 400 kilometrów. Musimy liczyć na jakiś nocleg, następnego dna pewnie śniadanie. Przyjęcie takiej grupki to ogromny wydatek i jakoś głupio się z tym czuję.
Koleżanka nie należy do zbyt majętnych osób, jej przyszły mąż raczej też nie. Wszystko wskazuje na to, że całość finansują z kredytu. Sama chyba bym się nie odważyła wchodzić na nową drogę życia z takimi długami... Mniejsza o to, bardziej interesuje mnie to, co powinnam w tej sytuacji zrobić. Ile dać pieniędzy? Czy powinnam sprawdzić, ile ta cała impreza będzie kosztowała dla naszej czwórki i dać przynajmniej tyle?
Jakbym nie liczyła, to wychodzi sporo. Samo wesele to pewnie 180-200 zł od osoby, a moi chłopcy jadają normalnie i trzeba się liczyć z normalną stawką także dla nich. Wychodzi jakieś 800 zł za samą imprezę. Do tego nocleg. Jeden pokój z dostawkami nie powinien być droższy, niż 300-400 zł. No i śniadanie – pewnie około stówki. W najgorszym przypadku wyjdzie ok. 1300 zł za ugoszczenie nas tam.
Może jakoś bym wysupłała taką kwotę, ale to jednak sporo. Mam dać ponad tysiąc złotych do koperty? W prezencie dla koleżanki? Tyle to dają chyba najbliższe osoby z rodziny, a nie jedna z wielu przyjaciółek. Pewnie poczułaby się głupio. Jest jeszcze inna opcja – zaproponować jej, że poniesiemy koszty naszego noclegu i śniadania, ale wtedy też się może obrazić!
Każde wyjście wydaje mi się kiepskie, ale bardziej skłaniam się ku tej drugiej opcji. Tylko nie wiem, jak mam jej o tym powiedzieć. Wiesz, nie chcemy być ciężarem, zapłacimy za siebie? Ona może poczuć się upokorzona. A z drugiej strony, ja nie chcę, żeby moja rodzina była dla niej ciężarem. Także pod względem finansowym.
Czy mogę zrobić tak, jak to sobie wymyśliłam? 800 zł do koperty, a za resztę płacimy sami?
Anonim