Jestem od kilku tygodni zaręczona. Bardzo się z tego powodu cieszę, ale jedna rzecz nie daje mi spokoju. Pierścionek, który dostałam od narzeczonego, delikatnie mówiąc mi się nie podoba. Jako gest to coś wspaniałego, ale wizualnie bez szału. Złoty, za bardzo zdobiony, ciężki i zupełnie nie w moim stylu. Oficjalnie się nim zachwycam, ale w głębi duszy codziennie marzę o tym, żeby wrócić do domu, położyć się do łóżka i go ściągnąć. Nie przyznałam się do tego nikomu. Nawet jemu.
Z tym, że on na samym wstępie zaznaczył, że jak coś, to możemy go wymienić. Ten potraktujmy jako zamiennik. Przyznał, że on się na tym nie znał, sam nie jest przekonany, a u jubilera jest opcja zwrotu. Nie wiem dlaczego, ale powiedziałam mu, że jest najpiękniejszy na świecie i za nic go nie oddam. W emocjach różne głupoty się wygaduje. Teraz już się oswoiłam i żałuję.
Myślicie, że jest na to za późno? Naprawdę źle się czuję z tą błyskotką na palcu. Nie jest jakoś strasznie tandetna, ale bliżej temu pierścionkowi do kiczu, niż klasy. Alergicznie reaguję na złoto. Nie dosłownie, ale na sam widok dostaje dreszczy. Kompletnie nie mój kolor. Białe złoto albo nawet srebro byłoby lepszym wyborem. Tylko jak się z tego teraz wyplątać?
Przecież wmawiałam mu prosto w twarz, że to cudeńko i w ogóle. I nagle mi się odwidziało? Nie powiem chyba, że od początku miałam wątpliwości. Nawet nie wiem czy po takim czasie jubiler zgodzi się go wymienić.
Czy jestem skazana na noszenie tego koszmaru do końca życia?
Próbowałam szukać tego modelu w Internecie i skontaktować się z odpowiednią firmą jubilerską. Nic nie znalazłam. Nie było żadnej metki, ani firmowego opakowania. Tak bym się przynajmniej dowiedziała, czy jest opcja zwrotu, zanim wyskoczę z tym tematem. Ale i tak się boję, że on poczuje się urażony. Na pewno sporo pieniędzy wydał, a ja wyjdę na niewdzięczną.
Nie chcę psuć atmosfery przed ślubem w przyszłym roku. Pomóżcie!
Dorota