Dostałam zaproszenie na ślub i wesele w przyszłym miesiącu. Powinnam się cieszyć, bo bardzo lubię takie imprezy. Prawda jest jednak taka, że nie stać mnie, żeby się wybrać. Jestem zupełnie spłukana. Wręcz na minusie, bo mam jeszcze dług do spłacenia. Muszę oszczędzać na wszystkim, a wiadomo ile takie wyjście kosztuje. Staram się nie opowiadać o swoich problemach, bo nie lubię wzbudzać litości. Ale w tej sytuacji nie wiem czy nie byłoby to najlepsze rozwiązanie.
Jasne, mogłabym zacząć kręcić i wymyślić jakiś powód. Tylko jaki usprawiedliwiałby moją nieobecność? Nie mogę nikogo z rodziny uśmiercić, bo para młoda do niej należy. Choroby też wolę nie wymyślać, bo takie kłamstwa nigdy nie popłacają. Praca? Nikt mi nie uwierzy, że akurat w ten konkretny weekend muszę tam iść. To są na tyle bliscy ludzie, że mogłabym powiedzieć prawdę.
Mam ochotę zadzwonić i powiedzieć wprost - kochani, życzę wam jak najlepiej, chciałabym przyjść, ale nie mam takiej możliwości. Jak zaczną dopytywać, to powiem o swojej trudnej sytuacji finansowej. Tylko jednego się boję… Zawsze mogą stwierdzić, że nie oczekują żadnego prezentu, a jakąś kreację zawsze znajdę w szafie. Prawda jest taka, że wolę nie iść, niż robić z siebie biedaka tam na miejscu. Fakt, mam sukienkę, ale wszyscy już mnie w niej widzieli.
Wręczenie pustej koperty też mi się nie uśmiecha. Uważam, że gość ma obowiązek coś dać, skoro organizatorzy tak się wykosztowali. Naprawdę wolę zostać w domu, niż robić z siebie takie pośmiewisko. Nie chcę być postrzegana jako ofiara losu. Jak mnie nie stać, to się nie pcham i tak to widzę na chwilę obecną. Myślicie, że mogę to tak załatwić?
Monika