Postanowiłam wziąć psa ze schroniska. Zawsze marzyłam o zwierzaku, teraz mam taką możliwość, a nie chcę kupować u żadnego hodowcy. Jest tyle potrzebujących psiaków, że zawsze można któremuś pomóc. Poszłam tam z chłopakiem i zupełnie zgłupiałam. W każdej klatce aż kłębiło się od nich i najchętniej wszystkie bym przygarnęła. Wreszcie zdecydowałam się na jednego, ale wcale go nie wzięłam do domu. Nie jestem pewna, czy to na pewno dobry wybór.
Chodzi o to, że to jest kundel, ma przynajmniej kilka lat, jakieś problemy skórne, słaba sierść, zamiast szczekać – kaszle. Taka chodząca, ale urocza ofiara losu. Wybrałam go raczej z litości, bo boję się, że takiego psa nikt przy zdrowych zmysłach nie weźmie. Te ładniejsze prędzej czy później znajdą dom. Ale potem zaczęłam się zastanawiać... Dlaczego to ja mam zbawiać świat? Nie wiem czy bym się nie wstydziła wychodzić z czymś takim na spacery.
Jest grzeczny, lubi się bawić, ale nie oszukujmy się – urodą to ten kundelek nie grzeszy. Gdybym miała sobie wyobrazić brzydkiego psa, to nie wiem czy byłby on tak brzydki, jak ten mój wybranek. Dziwnej wielkości, krótkie łapki, jakieś plamy, język mu zwisa z pyska, jedno ucho chyba czymś przycięte. Myślę, że mogłabym się nim zaopiekować, ale pojawiają się też wątpliwości.
Są też psy młodsze i ładniejsze. Może wziąć któregoś z nich? Dlaczego muszę sobie brać na głowę taki ciężar, jak stary i niezbyt urodziwy kundel? Chyba mam za miękkie serce...
Niby się zdecydowałam, a jakoś go jeszcze nie przygarnęłam. Coś mnie powstrzymuje, dlatego chcę poznać zdanie innych. Pomocy!
Olga