Jestem w świeżym związku. Mam duże nadzieje, że to właśnie to. Jest fajnie i przyjemnie. Nie chcę tego popsuć na samym początku, ale jestem w głupiej sytuacji. Niedługo święta i gdzie ja mam je spędzić? On do domu nie jedzie. Mnie też to odradza. Marzy mu się Wigilia we dwoje bez towarzystwa kogokolwiek.
Jego relacje z rodzicami są takie sobie. Niby do siebie czasem dzwonią, ale to jest słaby kontakt. Oni już poinformowali, że idą na Wigilię do ciotki, on do niej nie chce i zostaje na miejscu. Ja zawsze spędzałam święta ze swoją rodziną i tym razem też tak chciałam. Nawet się dobrze złożyło. Mogłam go spokojnie zaprosić do nas.
On nie chce. Bo to chyba za wcześnie na poznawanie rodziców, bo on by się źle czuł, męczył, im też byłoby głupio. Ja go nie ciągnę tam na kilka dni! Wigilia i następnego ranka byśmy wrócili. On dalej „NIE”.
Co robić? Czułabym się tragicznie, gdybym w ogóle się nie zobaczyła z rodzicami w święta. Byłoby jeszcze gorzej, gdybym zostawiła go tutaj samego i pojechała. Nie umiem tego pogodzić i odechciewa mi się wszystkiego. On mnie namawia, żebyśmy zostali razem i po kłopocie. No nie wiem, dla mnie to byłby ogromny problem. Tak jakbym olała najbliższe mi osoby.
Zaraz wyjdzie na to, że jak pojadę, to nie kocham jego, a jak zostanę, to nie kocham rodziców. Dlaczego to musi tak wyglądać? Zawsze mam pecha. Czasu mało, trzeba się wreszcie zdecydować, ale na ten temat w ogóle ze mną nie rozmawia. Jest mi przykro i głupio.
Jakbyście z tego wybrnęły na moim miejscu?
Izabella