Poszłam na studia zaoczne, żeby w międzyczasie zdobyć trochę doświadczenia. Przez chwilę pracowałam, ale ostatnio siedzę w domu i mam zajęte tylko weekendy. Wcale mi się to nie podoba, ale naprawdę nie mogę nic sensownego znaleźć. Moim rodzicom jest to nawet na rękę, bo stać ich na zapłacenie mojego czesnego, a przynajmniej mają najtańszą na świecie pokojówkę i sprzątaczkę. Utrzymują mnie, to prawda, ale bez przesady, żebym ja wszystko robiła. Oni uważają, że skoro mam tyle wolnego czasu, to oni już nic nie muszą.
Jak tylko zrobi się trochę bałaganu, to mają pretensje, bo przecież mogłam się tym zająć. Siedzę cały dzień na tyłku, to co to za problem, żeby chwycić za odkurzacz i pomóc zapracowanym rodzicom. Ok, rozumiem, że od czasu do czasu mogę ich wyręczyć, ale doszło do tego, że wszystko zostaje na mojej głowie! Codziennie rano dostaję całą listę poleceń. Jest tego tak dużo, że nawet nie mam już czasu na naukę.
Kiedy wstaję rano, to w zlewie stoi cała sterta brudnych garów z poprzedniego dnia. Oni po swoim obiedzie nie pozmywają. Schodzi mi jakieś pół godziny. Potem wypada pościerać podłogę, blat, kafelki, bo wszystko się klei. Do tego obieranie ziemniaków do obiadu, jeśli mama jakimś cudem coś ugotowała, albo zakupy i sama gotuję. To zajmuje w sumie ze 2-3 godziny. Przechodzę do pokoju, a tam syf, bo niczego nie poodkładali na miejsce, wszędzie sierść psa i wypadałoby posprzątać.
Przez ostatnie miesiące tylko ja myję łazienkę, okna, nawet wytrzepałam dywany. Co robią rodzice? Pracują. Dobrze, dzięki im za to, że mam gdzie mieszkać, co jeść i mogę studiować, ale oni nie znają umiaru! Chyba im się wydaje, że z wdzięczności powinnam prowadzić cały dom. Jestem jeszcze młoda, potrzebuję czas na naukę, przyjaciół, chłopaka. A mam go coraz mniej, bo zawsze wymyślą coś do zrobienia.
Czy to jest Waszym zdaniem normalne? Zawsze chętnie pomagałam w domu, ale to mnie zaczyna przerastać. Zrobili ze mnie kurę domową i jeszcze się dziwią, kiedy mówię, że jestem już tym zmęczona. Rzygam tymi garami, ścierami i obiadami. Strasznie chcę wrócić do pracy i mieć wreszcie trochę czasu dla siebie. Na razie się na to nie zanosi.
A teraz jeszcze początek nowego roku akademickiego i już w ogóle nie pozwolą mi wychodzić z domu. W końcu oni harują, to muszę się odwdzięczyć. Przykro mi to mówić, ale we własnym domu czuję się jak służąca. Sama ich do tego przyzwyczaiłam i teraz bardzo żałuję. Ciekawe, co zrobią, jak wreszcie się wyprowadzę. Pewnie zginą pod tym brudem...
B.