Zaprosiłam kilka dni temu do domu koleżankę z dwójką dzieci. Zrobiłam to niechętnie, bo to są małe diabły, które nikogo się nie słuchają i nawet nie możemy sobie spokojnie porozmawiać. No, ale stwierdziła, że nie ma z kim ich zostawić, więc się zlitowałam. Pożałowałam tego bardzo szybko, bo były naprawdę nieznośne. Mój synek przed nimi dosłownie uciekał.
Kiedy jeszcze bawiły się w jego pokoju, to byłam spokojniejsza. Potem wpadły do salonu i nawet nie zauważyłam, że miały w rękach flamastry. Takie pisaki permanentne, których nie da się z niczego zmyć. Jedno z nich pomalowało mi CAŁY fotel z jasnej skóry.
Co zrobiła mamusia? Podziękowała za spotkanie i szybko wyszła. „Zdzwonimy się” i do dziś się nie odzywa.
Jej nie tylko jest głupio, ale pewnie też wstyd. Moim zdaniem jest czego, bo sprawa jest bardzo poważna. Nie chcę się tu licytować, ale powiem, ze jeden taki fotel kosztuje kilka tysięcy złotych. Próbowałam go czyścić i nic nie pomaga. Pytałam w specjalnym punkcie i powiedzieli, że za kilka stówek może spróbują, ale nic nie obiecują.
Najprawdopodobniej fotel zostanie z plamami albo w ogóle zniszczą mi tę skórę i też nic z niego nie będzie. Jestem naprawdę wściekła, bo wiedziałam, czym to się może skończyć. Od początku chciałam uniknąć goszczenia tych dzieci.
Co z niej za matka? Mój syn nigdy by się tak nie zachował.
Myślę sobie, że ona powinna się poczuć do odpowiedzialności. Jej dzieci coś zniszczyły, więc to przede wszystkim jej sprawa. A tu nic - ani przepraszam, ani próby zmycia tego, o pieniądzach też nie było mowy. Nie mam do niej nerwów. Moim zdaniem powinna zapłacić, bo źle wychowała dzieci.
Wystawić jej rachunek za czyszczenie? A jak to nic nie da - zasugerować, że domagam się nowego fotela?
Tu nawet nie chodzi o kasę, ale o to, że podobne sytuacje się powtarzają. W ogóle nad nimi nie panują i robią co chcą. Wiele wspólnych koleżanek ma takie samo zdanie, jak ja.
Anna