Mam taki dziwny problem, który w wakacje najbardziej mnie dotyczy. Otóż, czuję wstręt i strach przed kąpaniem się bosa. Bez różnicy czy to w morzu, rzece czy basenie. W jakimś porządnym parku wodnym mogę, ale taki na świeżym powietrzu - muszę mieć coś na nogach. Cały czas mam wrażenie, że zaraz stanę na szkle, kupie albo nie wiem czym jeszcze.
Nie potrafię chodzić po brzegu na bosaka. Wyglądam wtedy jak sparaliżowana, bo każdy kamyk i roślina mi przeszkadzają. Dlatego nawet unikałam jeżdżenia ze znajomymi nad wodę, bo pewnie by się śmiali. Ale w tym roku zaproponowano mi wspólny wyjazd na Mazury i nie wiem jak mam się zachować.
Chciałabym tam też nosić buty do wody, bo jezior to już się najbardziej boję. Woda tam stoi od lat i nigdy nie wiadomo, co jest na dnie. Ostre kamienie, jakieś śmieci, butelki i nie daj Boże ryby. Chyba bym umarła na zawał, jakbym coś takiego poczuła pod stopą. To może chociaż klapki? No, ale przyjdzie fala i zostanę bez niczego.
Mam takie specjalne buty do kąpieli. Normalna podeszwa, a góra z takiej pianki, którą się wiąże. Niezbyt ładnie to wygląda, ale ze strachu jest mi wszystko jedno. Byle w coś nie wdepnąć, bo bym się chyba rozryczała z przerażenia. Raz próbowałam wejść do rzeki boso i uciekłam z krzykiem. Akurat trafiłam na jakieś glony. Zdaję sobie sprawę, że mam obsesję na tym punkcie.
Nie chciałabym rezygnować z tych wakacji, bo sama się nigdzie nie wybiorę. Nawet rodzice mnie zachęcają. Ja naprawdę chcę się wyrwać, ale ta jedna rzecz mi spokoju nie daje. Mnie to tam jest wszystko jedno, jak obcy patrzą na te moje buty. Ze znajomymi jest trochę inaczej. Zaraz będzie śmiech, pukanie się po głowie i pewnie zrobią ze mnie wariatkę. Może nawet słusznie, ale wolałabym tego nie przeżywać.
Czy tylko ja mam taką fobię? Nigdy o czymś takim nie słyszałam.
Na plażach wszyscy są zawsze bez butów i tylko ja taka dziwna. Inaczej nie umiem. Jak zrezygnuję z tego obuwia, to po prostu nie wejdę ze strachu do wody i na tym się skończą moje wakacje. mam się czym przejmować?
Iza