Na pewno zostanę wyśmiana, ale zaryzykuję. Idę na wesele do osoby, której bardzo nie lubię. Poza tym jestem doszczętnie spłukana. Nawet nowej kiecki nie kupiłam, bo nie mam za co. Na ślub i weselę muszę iść ze względów rodzinnych i nie mogę się wycofać. Pewnie miałyście już taką sytuację, więc rozumiecie.
Plan mam taki, żeby do koperty nie włożyć nic. To znaczy - kartkę z życzeniami, ale nawet się nie podpiszę. Wtedy by wywęszyli, że poskąpiłam pieniędzy. Myślę, że nie tylko ja tak zrobię i nie zorientują się, kto był taki bezczelny. Gości ma być chyba 150, więc tym bardziej.
Wiem, że to słabe, ale innego rozwiązania nie widzę. Chyba, że…
Mogę w ogóle nie wręczać żadnej koperty i po prostu nie złożyć życzeń przed kościołem. W takim tłumie i tak stracą rachubę, kto podszedł, a kto nie. Wtedy to już w ogóle po sprawie i nie musiałabym się niczym przejmować. Mój partner na wesele raczej nie będzie miał nic przeciwko.
Tak to niestety jest, jak cię do czegoś zmuszają. Ja mam obowiązek się tam pojawić. Jakoś zniosę mszę, a potem zerwę się z wesela po kilku godzinach. Nie widzę powodu, żeby oddawać ostatnie pieniądze. Mają ich aż nadto.
Co o tym myślicie?
Dorota