Przeprowadziłam się niedawno i musiałam zmienić przychodnię. Na prywatne leczenie mnie nie stać, więc trzeba się jakoś ratować. Tylko mam jeden problem - muszę niedługo pójść do ginekologa, a tutaj dostępny jest tylko jeden. I to facet. Wcześniej przyjmowała też jakaś kobieta, ale poszła na macierzyński i jeszcze nie wróciła. Nie wiem co mam zrobić, bo ja naprawdę nie chciałabym rozkładać nóg przed lekarzem mężczyzną. Jakoś się wstydzę, chociaż wiem, że to dla mojego dobra.
Nigdy wcześniej nie byłam u faceta. Zawsze wybierałam ginekologa ze względu na płeć, a dopiero potem opinie o nim. I tak przez kilka lat męczyłam się u babki, która była wyjątkowo niesympatyczna, ale była kobietą. O tym gościu czytam, że jest dobrym fachowcem, ale jakoś nie potrafię się przemóc. Nie wiem skąd u mnie taka fobia. Do internisty mogę iść bez względu na to, kto mnie przyjmie.
Słyszałam od koleżanek, że sobie chwalą ginekologów facetów, ale jakoś trudno mi w to uwierzyć. Kobieta kobietę zawsze zrozumie, a tak? Nie wiem, jakoś mi się to nie widzi. Mężczyzna nie powinien mnie oglądać w takiej sytuacji, a do tego jeszcze wkładać mi jakieś przyrządy w wiadome miejsce. Krępuję się tak bardzo, że odkładam wizytę już od 2 tygodni, a naprawdę muszę iść. Coś mnie niepokoi i jeszcze pigułki potrzebuje.
Jeszcze żeby on był jakiś starszy, to mniejszy wstyd. Ale to facet niewiele starszy ode mnie i jakoś tak podwójnie się wstydzę. Z kimś takim to mogłabym pójść na randkę, a nie żeby on mi zaglądał do środka. Może jestem głupia, ale wstyd mi potwornie i nie wiem co robić.
Joanna