Moim największym marzeniem jest zostać aktorką. Od najmłodszych lat chodziłam na zajęcia teatralne, brałam udział w szkolnych przedstawieniach, w konkursach recytatorskich. W jednym z nich dostałam nawet wyróżnienie na etapie wojewódzkim. Zawsze coś. Dużo osób nawet się nie dostało do etapu miejskiego. Pamiętam jak w liceum nasza wychowawczyni zaproponowała nam casting do spektaklu w teatrze. Poszłam, bo byłam bardzo ciekawa jak mi pójdzie. W jednej sali były same dziewczyny i szanowany aktor i reżyser teatralny. Wybrał trzy najlepsze.
Nie byłam wsród nich. Potem wybrał kolejne trzy i powiedział: a Wy nigdy się za to nie bierzcie. Też tam nie byłam. Czyli jakieś szanse może mam? Właśnie przed chwilą widziałam na Facebooku wydarzenie, że w moim mieście odbywa się casting do seriali i reklam. Oczywiście pierwsza moja myśl: IDĘ! Ale gdy zobaczyłam, kto też idzie, odechciewa mi się. Panny z mojego liceum. Śliczne, chude, zawsze najlepiej ubrane i te, które się ze mnie śmiały, że jestem gruba...
Tak, jestem gruba, ale casting jest za ponad pół roku. Zdążę schudnąć trochę, podszkolę się, dużo czytam wierszy na głos, czasami przed lustrem ćwiczę mimikę. Może mi się uda? Jak mi się uda to kopara im opadnie, ale jeśli mi się nie uda? Znów będę tym pośmiewiskiem jak za czasów liceum. Sama nie wiem czy warto. Może marzenia są po to by tylko marzyć?
Z drugiej strony zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie uważał Cie za nikogo i zrobi wszystko byś się tak czuła. A ja nie chcę się tak czuć. Jest 50% szans na to, że uda mi się nawet zostać statystą czy wystąpić w reklamie. Może warto iść, nawet jeśli się nie uda tylko po to by za paręnaście lat nie zarzucić sobie, że nie zrobiłam niczego by spełnić marzenia...
Natalia