Czy iść na ślub byłej przyjaciółki? Wychodzi za faceta, w którym pierwsza się zakochałam! Wiktoria

10.09.2015

Rok temu dwójka bliskich mi osób zaczęła się ze sobą spotykać.  Nie miałabym nic przeciwko temu gdyby nie fakt, że była to moja przyjaciółka i kolega z pracy. Jak tylko zobaczyłam Miłosza, zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Te blond włosy, niebieskie oczy i uśmiech na twarzy. Może nie było to na zabój, ale dużo o nim myślałam, analizowałam każdą rozmowę. Czułam, że może coś z tego będzie. Jak to osoby zakochane, dużo o nim mówiłam, najwięcej Oli, mojej przyjaciółce. Opowiadałam jak uśmiecha się do mnie jak mnie widzi, że zaprosił mnie na kawę czy na drinka. Cieszyła się moim szczęściem i trzymała kciuki. Miłosz zaprosił mnie na parapetówkę. Byłam jedyną osobą z firmy, która tam miała się pojawić, nikogo więc nie znałam. Postanowiłam dla towarzystwa wziąć Olę. 

Byłam bardzo zadowolona, że oni się polubili. Nie przewidziałam tylko jednego. Polubili się za bardzo. Chwilę po parapetówie dostałam propozycję pracy w innej firmie. Miałam tam większe możliwości rozwoju, lepszą płacę, ale zastanawiałam się ze względu na Miłosza. Miłosz namawiał mnie bym przeszła do innej firmy. Obiecywał, że nasz kontakt się nie urwie. „Braci się nie traci”, ach... Dał mi jasno do zrozumienia, że traktuje mnie jak przyjaciela. Z bólem serca więc odeszłam. Zaprosiłam na drinka pożegnalnego paru znajomych z pracy, Miłosza no i oczywiście Olę. Na tej imprezie po prostu się załamałam. Gdy Miłosz wypił trochę za dużo objął Olę od tyłu...

 

Spojrzałam na nich zdziwiona, a wtedy Ola wyszła z pubu. Poszłam za nią, ale ona stwierdziła, że źle się poczuła i musi już wracać. Strasznie dziwnie się zachowywała, ale nic nie mogłam z niej wydusić. Potem wyszedł Miłosz i wyjawił mi całą prawdę. Spotykali się od czasu parapetówy prawie codziennie. Są razem, chcą być razem, on się w niej zakochał, ona w nim też. Prawie miesiąc ukrywali to przede mną.. Zapytałam dlaczego... Miłosz powiedział, że Ola bardzo mnie lubi, kocha mnie jak siostrę i wie, że mnie rani. Ona mu powiedziała, że on mi się podoba. Miłosz przeprosił mnie za to, powiedział, że nie chce mnie tracić, że Ola nie chce mnie tracić. Że to nie jej wina, że to on szukał kontaktu z nią, bo nie wiedział, że ja coś do niego czuję. Ta prawda zwaliła mnie z nóg. 

Zapłakana wracałam do domu. Ola nie odbierała telefonu. Za którymś razem odebrała. Wykrzyczałam jej wszystko, że nie chce jej znać, że nie zasługuje na miano przyjaciółki, że jest fałszywą dziwką, że większej suki nie znam. Nagle, ktoś kto był mi bardzo bliski, stał się wrogiem numer jeden. Z Miłoszem nadal utrzymywałam kontakt. Dzwonił, pisał, czasem wpadał z butelką wina, czasem ja do niego z piwkiem. Z czasem zaczęłam traktować go tak jak on mnie.  Byliśmy po prostu dobrymi kumplami. Niesmak jednak pozostał. Nie miałam do niego żalu, bo on nic złego mi nie zrobił, ale miałam żal, że Ola tak mnie skrzywdziła.

Po ok. 2 miesiącach jakoś mi przeszło, wyjaśniłam Miłoszowi co teraz myślę, czuję. Wprost powiedziałam, że Ola nigdy już nie będzie moją przyjaciółką, ale przecież to dziewczyna mojego przyjaciela, nie mogę go unikać. 

Faktycznie, parę razy w ciągu tego roku ją widziałam. Trochę rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się, tak jak za dawnych czasów. Pewnie myślicie, że jestem naiwna. Nie, nie jestem. Po prostu rodzice wpoili we mnie wiele zasad chrześcijańskich. Tą o wybaczaniu jak widać przyswoiłam. Problem niestety pojawił się teraz. Miłosz oznajmił mi, że w sierpniu 2016 r. z Olą biorą ślub. Chcieliby bym była ich świadkiem. Powiedział, że rozumie jeśli odmówię, ale nie może mnie zabraknąć na ich ślubie. Jestem przecież matką chrzestną ich związku. 

Ja jednak wcale nie mam ochoty iść na to wesele. Faktycznie, żal minął, ale patrzeć na nią w białej sukni obok faceta, o którym marzyłam tyle nocy? Zazdrość to fatalnie uczucie, ale ja jej zazdroszczę. Sama bym chciała być w tej sukni obok niego. Nigdy nie zapomnę, że ich szczęście zostało zbudowane na moim nieszczęściu. Mogę nie mieć żalu o to, pogodziłam się z tym, ale nie zapomnę o tym. O pewnych rzeczach nie zapomina się nigdy.

Wiktoria

77 % tak
23 % nie

Polecane wideo

Komentarze (39)
Ocena: 4.92 / 5
Anonim (Ocena: 2) 11.09.2015 08:55
A ja nie rozumiem całego problemu, przecież kiedy pojawiła się Ola, to ten Miłosz był wolnym człowiekiem. Nie byli przecież w stałym związku z Wiktorią.
zobacz odpowiedzi (1)
Anonim (Ocena: 5) 10.09.2015 23:54
Jak by mnie ktoś tak potraktował to nie ma opcji żebym się z nimi jeszcze zadawała. Ani z nią, ani z nim. nawet bym się jakoś mocno nie obrażała, nie obgadywała, nie kłóciła, po prostu bym unikała i poszukała innych przyjaciół, którzy są wobec mnie lojalni.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 10.09.2015 20:13
o matko, czym jest miesiac wobec reszty zycia? opanuj sie i ogarnij
zobacz odpowiedzi (1)
Al (Ocena: 5) 10.09.2015 17:32
UWażam, że nie powinnaś iść. Po prostu czułabyś się tam źle. Miałam podobną sytuacje i mniej więcej potrafię sie postawić w twojej sytuacji. Co do wszystkich tych, którzy bronią Olę. Okej, owszem, macie rację, że miłość to miłość i wiele zrobić z tym nie mogła. Ale kurcze no... spotykali sie już miesiąc! Miesiąc za plecami Wiktorii. Tak się nie robi. Domyślam się, że przez ten miesiąc, gdy byli razem, Wiktoria wciąż się zwierzała Oli ze swoich uczuć. To właśnie to jest tu najgorsze, czego wybaczyć się nie da. Tak się nie robi i już. Gdyby powiedzieli jej od razu, że mają się ku sobie czy coś to byłaby to zupełnie inna sytuacja. A tak, Wiktoria poczuła się zdradzona i oszukana. Miłość miłością, ale szczerość jest podstawą zarówno w miłości jak i przyjaźni.
zobacz odpowiedzi (1)
Anonim (Ocena: 5) 10.09.2015 17:27
A po co masz isc ,napisalas ze jest była przyjaciolka .
odpowiedz

Polecane dla Ciebie