Koniec roku, chwila przed sylwestrem, planujemy parę rzeczy. Te całe postanowienia noworoczne ponoć nam nie wychodzą. Zakładamy, że coś zrobimy, a mija trochę czasu i jakoś przestajemy się starać. Ja nie przestałam. Od stycznia ćwiczę, zdrowiej jem i już widzę wielkie efekty. Nie oszukuję się. Byłam grubasem. Przy 170 cm wzrostu ważyłam ponad 90 kg. W końcu powiedziałam dość. Teraz mamy prawie połowę kwietnia, a ja schudłam 12 kg. Powinnam być szczęśliwa.
Wyglądam lepiej, ale w ubraniach. Nago brzydzę się sobą bardziej, niż jak byłam gruba. Pierwsze co, to schudłam z piersi. Jestem młoda, ledwo 20 lat, a moje piersi tak mi opadły, że wyglądam gorzej niż moja mama, która urodziła dwójkę dzieci. Wstydzę się rozebrać przed chłopakiem. Okropny cellulit. Jak zwierzałam się przyjaciółce to mnie wyśmiała...
- Ty to masz problemy – powiedziała.
Tak, mam. Żałuję, że tyle schudłam, niby dla zdrowia, ale nie dla samopoczucia. Wyglądam gorzej nago, niż wcześniej. Piersi nie dają mi żyć. Kiedyś mogłam założyć bluzeczkę z dekoltem i czułam się seksownie, dobrze, a teraz? T-shirt to najlepsza opcja. Nawet w dobrych stanikach nie wygląda to tak jak wcześniej. Nie mówię już o staniku sportowym. Niedługo lato, a ja przymierzając bikini, płakałam.
Zamiast piersi mam dwa naleśniki, które opadają, wyglądają okropnie i obrzydliwie. Nie wiem jak mój chłopak może się nimi podniecać. Są obrzydliwe. Tak samo ten cellulit. Mam gorszy cellulit niż jak byłam gruba... Co prawda mam jeszcze z 10 kg do schudnięcia, ale wątpię by to się poprawiło. Jest coraz gorzej.
Chyba się poddałam i już nie zależny mi żeby schudnąć. Ciągle myślę o operacji plastycznej.
Dostałam na 18-ste urodziny sporo pieniędzy, bo rodzice przez całe moje życie odkładali bym miała na godny start w przyszłość.
Ale nie chcę mieszkania, samochodu czy pieniędzy na studia. Chcę je na operację plastyczną. Oczywiście na to grosza nie chcą mi dać.. Jak ich przekonać? Myślą, że mi się w głowie poprzewracało.
Kamila