Pochodzę z rozbitej rodziny. Scenariusz typowy – tatusiowi znudziła się mama i dzieci, więc znalazł sobie szczęście u jakiejś młodej dziewczyny. Podobno się zakochał, nie mógł z tym walczyć i nas zostawił. Na szczęście udało się od niego wywalczyć alimenty, ale przelewy były jedyną formą kontaktu. W ogóle się nami nie interesował i tak było przez kilkanaście lat. Ja już o nim zupełnie zapomniałam i wcale go nie potrzebuję. Tak się jednak jakoś stało, że on się znowu pojawił w naszym życiu. Ma już inną rodzinę, ale chce naprawić relacje.
Pierwsze jego podchody kończyły się tym, że mama groziła mu policją, ja przed nim uciekałam i w ogóle beznadzieja. Pokazał, że mu zależy i uparcie próbował, aż wreszcie udało się spokojnie porozmawiać. Nadal mam do niego ogromny żal i nie mogę powiedzieć, żebym go kochała, ale już mu nie życzę najgorszego. Niech sobie żyje z tą nową żoną i dzieckiem. Nic więcej nie chcę. No i widzicie, jaki mam do niego stosunek i dlatego tym bardziej nie wiem, jak się zachować.
Wiadomo, że on do nas na obiadki nie przychodzi, ale czasem zadzwoni i nawet nie rzucam słuchawką. Nawet mi się wydaje, że zaczął się przejmować moim losem, brata, tym jak radzi sobie mama. Nie widzę żadnego powodu takiej przemiany, bo przecież nie mamy majątku, ani nic, na co mógłby się skusić. Mieszkanie kupili razem i mama go nawet spłaciła. Czyżby ruszyło go sumienie? Kto wie, może uda się to jakoś odbudować i kiedy będę miała dzieci, to będą miały kontakt z dziadkiem. Chyba bym tego chciała.
Ale wracając do tematu, to w grudniu mam urodziny. Pierwsze od dawna, na których on też ma być. Mama się zgodziła, więc jest ok. Nie mam problemu z jego obecnością, ale z tym, co planuje. Dowiedziałam się przypadkiem i jestem pewna, że on zamierza mi kupić samochód. Może nawet już go kupił – nie mam jak tego sprawdzić. W sumie, to fajnie, bo niedawno zrobiłam prawo jazdy i się przyda. Ale jak przyjąć taki prezent od kogoś takiego?
Nagle mam wymazać z pamięci, że zachował się paskudnie i nie było go w moim życiu przez tyle lat? To nie jest bombonierka. Wiem, że dobrze mu się teraz powodzi, ale prezent za kilkanaście albo kilkadziesiąt tysięcy to nie są przelewki. Od kiedy się dowiedziałam, to o tym rozmyślam, ale nie wiem, jak powinnam zareagować. Podziękować i przyjąć? Wtedy on mógłby pomyśleć, że mnie sobie kupił. Skoro tak się wykosztował, to ja mu przebaczam wszystko, co było złe.
Odmówić przyjęcia? Wtedy może się obrazić i raz na zawsze zniknąć z mojego życia, a byłoby szkoda, skoro zrobił pierwszy krok. To jest dla mnie bardzo trudna sytuacja. Z jednej strony miło, że ma taki gest, ale strasznie to wszystko skomplikował. Na takie gesty jest chyba zdecydowanie za wcześnie.
Co radzicie?
Zuza