Zakochałam się z całych sił. Nie widzę poza tym chłopakiem nikogo i niczego. Po zaręczynach kilka dni płakałam ze szczęścia, bo nikt lepszy nie mógł mi się trafić. Przy nim zapominam o wszystkim, co złego nas otacza. Zwłaszcza o tym, co się dzieje w jego rodzinie. Nie da się tego dłużej ukrywać i zamiatać pod dywan. Przyjęłam pierścionek i wreszcie dojdzie do ślubu. Jak dobrze pójdzie, to może do marca uda się wszystko zorganizować. Co nie oznacza, że nie mam żadnych wątpliwości. Są i to coraz większe...
To jest już mój życiowy pech. Jak trafiłam wreszcie na cudownego faceta, to szybko się okazało, że wcale nie jest tak pięknie. Pochodzi z dość biednej rodziny, ale to nie pieniądze są problemem. Jego rodzice nadużywają alkoholu. Może nie śpią na ulicy i nie żebrzą, ale to i tak niezła patologia. Oboje są na rencie, którą szybko przepijają. Niesamowite, że on tak bardzo się od nich różni. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Chciałabym widzieć moją przyszłość w różowych barwach, a w takiej sytuacji będzie to trudne. Z jednej strony moi rodzice – poważni, wykształceni, zaradni, a z drugiej te zamroczone pijaczki... Przykro mi tak o nich mówić, ale takie są fakty. On nie ma na nich kompletnie żadnego wpływu. Od kiedy nie mieszka z nimi, podobno staczają się coraz bardziej. Kiedyś jeszcze się kryli i udawali, że wszystko jest w porządku, a teraz to już rozpacz. Odwiedziłam ich dwa razy i wystarczy. Nie mogę słuchać tego bełkotu.
I jak tu sobie układać życie z kimś takim jako rodziną? W głowie aż mi się plącze od obaw. Czy oni przyjdą na nasz ślub pijani? A może w ogóle się nie pojawią? Czy nas nie skompromitują? Jak będą się zachowywać, kiedy na świecie pojawią się nasze dzieci? Czy będą miały dziadków-pijaków? Do czego to wszystko doprowadzi? I jeszcze najgorsze – czy on kiedyś nie stanie się taki, jak oni...
Tyle się słyszy o tym, że alkoholizm to choroba niemal dziedziczna. Przez wiele lat nie miał takich ciągot, ale kto mi zagwarantuje, czy coś złego w nim nie siedzi i kiedyś nie stanie się podobny do nich?
To wszystko jest dla mnie strasznie trudne. Nigdy nie miałam nikogo takiego w otoczeniu i zaczynam się bać każdego kolejnego dnia. Nie wiem czy dobrze zrobiłam przyjmując oświadczyny. Potem sama nalegałam na jak najszybszy ślub...
Myślicie, że mam się czego obawiać?
Justyna