Myślę, że to nie ja mam problem, ale inne dziewczyny w moim wieku. Może ktoś mi to wytłumaczy, bo ja nigdy nie zwracałam wielkiej uwagi na to, czy mam na sobie firmowe ubrania z widocznymi metkami. Lubię ładnie i schludnie wyglądać. Jeśli mogę to osiągnąć ciuchami za kilka złotych, to dlaczego mam przepłacać? Bo inni tego ode mnie wymagają?
Czasami pozwolę sobie na coś z firmowego sklepu. Zazwyczaj są to buty i torebki, bo jednak co nowe, to nowe. Tego nie kupuję aż tak często, więc mogę przeboleć. Cała reszta w większości pochodzi z lumpeksów. Kiedy byłam dzieckiem, czułam się przez to trochę gorsza. Koleżanki miały ubrania z modnych sklepów, a mnie mama kupowała na wagę. Teraz to doceniam.
Od kiedy sama się utrzymuję, robię dokładnie to samo. Problem w tym, że to się właśnie wydało i spotkały mnie bardzo niemiłe komentarze.
Do szmateksów chodzę regularnie, kiedy tylko mają nowe dostawy. Większość rzeczy jest niemal zupełnie nowa. Rzadko kupuję na wagę, bo to są już ubrania najgorszego typu. Zazwyczaj to są porządne bluzki czy spodnie prosto z wieszaka i metką. Tyle, że z lumpeksu i nie za 300, ale maksymalnie 15-20 złotych. Uważam, że potrafię się dzięki temu fajnie ubrać. Zawsze coś do czegoś dopasuję.
Zdarzyło mi się ostatnio natknąć na koleżankę z pracy, kiedy wychodziłam z taniej odzieży. Ona stanęła jak wryta i zapytała, co ja tutaj robię. Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć, ale wreszcie przyznałam, że przyszłam sobie coś kupić. Była bardzo zdziwiona. Pokazałam jej nawet nową bluzkę, ale brzydziła się dotknąć. Rozeszłyśmy się i myślałam, że po temacie.
Następnego dnia słyszałam jakieś szepty. Wreszcie przyszła jedna z dziewczyn i prosto w twarz zażartowała sobie ze mnie tekstem „o, królowa szmateksów”.
Nie wstydzę się tego, że potrafię się ubrać za małe pieniądze. Lumpeksy to nie są już składy starych, podziurawionych i śmierdzących ciuchów. Mimo wszystko jest mi przykro, że od kiedy to się wydało, jestem postrzegana jak jakaś wieśniaczka. Czyli, jakbym kupiła to samo, ale za 500 zł, to byłoby dobrze? Nie rozumiem. Zawsze jestem czysta, pachnąca i ubrana stosownie do okazji, ale teraz mam łatkę biedaczki grzebiącej w lumpeksie.
Mam nadzieję, że coraz mniej osób myśli w ten sposób. Szkoda, że dalej działają takie stereotypy.
Joanna