Nie wiem skąd to się wzięło, że ludzie nie lubią rudych, ale to nie jest miłe. Przez całe życie słyszę, że jestem rudą marchewką, do tego fałszywą itd. Czy ja w czymś zawiniłam, że taka się urodziłam? Nie jestem z tego powodu szczęśliwa, ale co ja mogę na to poradzić. Nie chcę być oceniana na podstawie koloru włosów, a to się ciągle dzieje. Nie jestem żadną Gosią, tylko ciągle ruda, ruda, ruda.
Wiadomo, jak wyglądam. To nie tylko włosy, ale też brwi, rzęsy, blada cera, piegi na całym ciele. Wolałabym być piękną brunetką, ale tego nie przeskoczę. Przez długie lata musiałam znosić głupie komentarze, ale mam tego po prostu dosyć. Chciałabym się zmienić, ale nie wiem, czy dobrze robię. Pewnie pokażę swoją słabość, bo zawsze się broniłam, że ten kolor mi nie przeszkadza i się go nie wstydzę. A teraz chcę się go pozbyć.
Pomyślałam, że wreszcie ufarbuję te włosy. Nie na czarny, jak robi dużo dziewczyn w mojej sytuacji, bo to się za bardzo rzuca w oczy. Może jakiś brąz. Obojętnie, czy jaśniejszy, czy ciemniejszy. Rzęsy zawsze maluję tuszem, więc z głowy. Brwi też chyba można jakoś zamalować, zmienić podkład, zacząć się malować i nie będę już wstrętnym rudzielcem.
Z jednej strony tego nie chcę, a z drugiej – jeśli to ma mi pomóc, żeby ludzie zaczęli mnie traktować normalnie, to chyba warto to zrobić. Wiem, jakie będą komentarze. Że ruda zawsze pozostanie ruda, że stchórzyłam, poddałam się presji i w ogóle zmiękłam. Wydaje mi się, że mimo wszystko warto. Mylę się?
Małgosia