Mam pewien dylemat i nie wiem co z nim zrobić. Mam na imię Aneta i mam 29 lat. Za rok skończę 30 lat, co dla wielu kobiet jest momentem przełomowym. Osobiście nie przywiązuje większej wagi ani do liczb, ani do metryki, jednak z jednym się zgodzę – dobrze jest w tym wieku mieć ustabilizowane życie. A moje na pewno do takich nie należy. Przynajmniej nie pod względem uczuciowym.
Od paru lat nie byłam w poważnym związku. Nie, żebym miała z tym większe doświadczenie - za sobą mam jeden, który miał szanse na przyszłość, ale zakończył się zupełnie naturalnie. Jak to bywa w wieloletnich związkach, które początki mają jeszcze w szkole średniej, nasze uczucie wypaliło się totalnie.
Decyzję o rozstaniu podjęliśmy wspólnie, ku rozpaczy naszych rodziców mających nadzieję na rychły ślub. Uważam jednak, że lepiej zrobić nie mogliśmy. Wciąż utrzymujemy ze sobą kontakt, przyjaźnię się z nim i jego narzeczoną… Tak, T. ruszył dalej, a ja wciąż uczuciowo stoję w miejscu, choć od naszego rozstania minęły aż 3 lata.
Nie rozpaczałam nigdy z powodu braku nowego partnera. Po blisko 10-letnim związku życie singielki cieszyło mnie niesamowicie – imprezy z koleżankami, przelotne flirty, randkowanie… Żyć nie umierać! Jednak wolne koleżanki na imprezach poznajdowały facetów, a i randkowanie zaczęło mnie nudzić. Poczułam, że wreszcie jestem gotowa na coś poważniejszego. Problem w tym, że zupełnie nie wiem, gdzie mogę poznać fajnego faceta. Doświadczenie ostatnich lat pokazało, że nie ma co szukać go na imprezach, bo tam pełno jest mężczyzn szukających jednonocnych przygód.
Zapisałam się do portalu randkowego, ale jak do tej pory żadna z otrzymanych ofert jakoś mnie nie powaliła. Widząc moje męki koleżanka wpadła na GENIALNY (przynajmniej jej zdaniem) pomysł, że umówi mnie na spotkanie ze swoim dobrym kolegą, który też jakiś czas temu zakończył poważny związek. Opowiada o nim w samych superlatywach i gorąco namawia mnie, abym się zgodziła, a ja… sama nie wiem. Nie lubię kupować kota w worku. Co, jeśli facet nie jest taki fantastyczny, jakim przedstawia go koleżanka? Nie chcę robić sobie nadziei, a potem rozczarować się na randce. Jestem już zmęczona tym ciągłym szukaniem i ewentualna porażka z miejsca mnie zniechęca.
Dlatego właśnie zdecydowałam się prosić was o radę: co zrobiłybyście na moim miejscu? Zgodziłybyście się na taką ustawioną randkę czy jednak podziękowałybyście koleżance za chęć pomocy i z niej nie skorzystały? Czekam na każdą opinię i wierzę, że pomożecie mi podjąć słuszną decyzję.
Pozdrawiam gorąco,
Aneta