Słuchajcie, ostatnio odkryłam coś naprawdę dziwnego. Na początku wydawało mi się, że mam przywidzenia, ale nie - to się naprawdę dzieje i to każdego dnia!
Od kilku miesiący pracuję w małej firmie. Jest nas tutaj 15 osób i ogólnie jest spoko atmosfera, choć jedna osoba mnie strasznie wnerwa - nowa pracownica, która od początku mi jakoś nie podpasowała - po prostu źle jej z oczu patrzy, wiecie co mam na myśli. Cwaniara, której się wydaje, że wszystkie rozumy pozjadała.
Teraz jednak mam na nią haka. Jakiś tydzień temu przypadkiem zauważyłam jak tuż przed wyjściem z pracy weszła do naszej kuchni i coś wyjęła z dolnej szafki, po czym poszła do domu. W tej szafce trzymamy... cukier. Postanowiłam, że przeliczę, ile mamy na stanie worków i następnego dnia ją znowu przydybię. No i bęc! To samo! Wyniosła kolejną paczkę!
Ale to nie wszystko. Postanowiłam wtedy, że będę miała na nią oko. Myślałam, że padnę, jak się zczaiłam, że ona wynosi też saszetki z herbatą (wyciąga je z pudełka w kuchni, wraca do biurka i wpycha sobie do torby) oraz takie grube flamastry do tablicy. Już dawno zauważyliśmy, że one giną, ale wiecie - myśleliśmy, że jesteśmy tacy roztrzepani. Tylko że, dziwnym trafem, one giną ODKĄD ONA PRACUJE. Przypadek?
I teraz moje pytanie: Przymknąć na to oko i dać jej spokój - to ostatecznie tylko cukier, herbata i jakieś mazaki, czy... wykorzystać to co wiem i doprowadzić do jej zwolnienia? Czekam na Wasz werdykt!