Zaręczyłam się po 4 latach związku i powinnam być najszczęśliwsza na świecie. Ale nie jestem... Wszystko wyglądało fajnie, romantyczne miejsce, zachował się jak trzeba. Pozostał niedosyt związany z pierścionkiem. Ładna rzecz, ale dowiedziałam się, ile kosztował i wrażenie prysło.
Nie poszłam z nim do wyceny, ani nie szukałam takiego samego u jubilera, ale wpadł mi w ręce katalog i zamarłam. 799 zł to naprawdę mało jak na taką okazję. Nie wiem co to może oznaczać. Nie traktuje tego serio? Jest skąpy? Nie zależy mu na moim szczęściu?
Materialistką nie jestem, ale są jakieś zasady. Dobrze wiem, ile kosztowały pierścionki moich koleżanek i czuję się od nich trochę gorsza.
Zobacz również: „Odrzuciłam oświadczyny, bo dostałam brzydki i tani pierścionek zaręczynowy” (Opowieść Kasi)
Jedna dostała za 2 tysiące i mówiło się, że skromnie. Inna chodzi z błyskotką za jakieś 5 tysięcy. A ja? Ze skromnym pierścionkiem, kamienia prawie nie widać, a cena jak z promocji. Traktujmy się poważnie! Nie oczekuję wielkich brylantów, ale to ma być symbol. W takim razie nie zasługuję na nic lepszego.
Kiedy się dowiedziałam, to robiłam mu aluzje w stylu „ale się musiałeś wykosztować”, a on przytakiwał. Aż miałam ochotę powiedzieć, że znam dokładną cenę. On zarabia prawie 4 tysiące miesięcznie, więc co to dla niego? Więcej wydaje na jedzenie.
Mam prawo mieć pretensje?
Karolina
Zobacz również: Tyle wypada włożyć do koperty na ślub. Znamy obowiązujące stawki