Nie akceptuję bezstresowego wychowania i zdarza mi się krzyknąć na dziecko. Czy jestem złą matką? Beata, 28 l.

14.01.2017

Uważam, że jestem dobrą matką. Znam swoje dziecko, wiem czego potrzebuje, ale zdążyłam też poznać wszystkie jego sztuczki. Nie daję się nabierać, więc wymagam. Nikt normalny nie powie, że to złe, ale mój mąż ma z tym ogromny problem. Jego zdaniem TERRORYZUJĘ własnego synka, zachowuję się wobec niego jak treserka i ogólnie nasze relacje są PATOLOGICZNE. Gdyby ktoś niezorientowany to usłyszał, to co by sobie pomyślał?

Pewnie ta straszna baba na dzień dobry katuje swoje maleństwo, siłą wciska mu jedzenie do ust, ciągle wrzeszczy, stresuje dzieciaczka itd. Oczywiście tak nie jest, bo kocham syna, jak nikogo na świecie. Po prostu staram mu się za bardzo nie ulegać. Znam ja dobrze te jego humorki. Muszę reagować, bo inaczej wszystko będzie chciał załatwiać płaczem i wrzaskiem, na mnie to zwyczajnie nie działa. Jak mnie opluje lub kopnie, to stawiam go do pionu, daję klapsa i czas na przemyślenie sprawy. Czasami krzyknę, jak widzę, że chce zrobić coś głupiego. To jest ta patologia?

Mężulek oczywiście strasznie źle na to patrzy. Ciągle opowiada, jak to było w jego domu. Mamusia i tatuś nigdy nie podnieśli na niego głosu, a tym bardziej ręki. Czuł się bezpieczny i kochany, więc dlatego wyrósł na takiego wspaniałego faceta. Dobre sobie... On nie jest w ogóle decyzyjny, a lenistwo po prostu go zżera. Na pewno nie jest dobrym przykładem.

Kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że człowieka, który siedzi z dzieckiem w domu 24 godziny na dobę, kiedyś muszą ponieść nerwy. Czy jedno krzyknięcie lub klaps, taki dla zasady, a nie żeby go zabolało, to coś złego? Może tak, też wolałabym być mistrzynią spokoju, ale tak się nie da. Nie mówi tego wprost, ale dla niego jestem złą matką, bo zdarza mi się pokazać swoją słabość. Jestem bardzo ciekawa, jak on by się zachowywał na moim miejscu. Ostatnio groził, że jeśli ja się nie uspokoję, to trzeba będzie wynająć opiekunkę. On nie może spokojnie pracować, kiedy wie, że w domu dzieją się „takie rzeczy”.

Nawet nie chcę wiedzieć, czy on komuś o tym opowiadał. Jeśli tak, to każdy sobie pomyśli, że jestem kolejną „Mamą Madzi”.

Nie znęcam się nad synkiem, ale go wychowuję. Jesteśmy obok siebie non stop, całą dobę, w domu, poza nim, wszędzie. Emocje czasami wybuchają. On się złości, ja też potrafię. Na pewno nie reaguję tak bez powodu, byle pokazać swoją siłę. Chętnie bym wróciła do pracy i zrzuciła te obowiązki na kogoś innego, ale za bardzo kocham swoje dziecko. Druga najbliższa mi osoba myśli zupełnie co innego...

Beata

20 % tak
80 % nie

Polecane wideo

Komentarze (31)
Ocena: 4.87 / 5
gość (Ocena: 5) 16.01.2017 23:10
" większość z nas zostało w latach 80-tych lub 90-tych wychowana nie bezstresowo i jakoś wyszliśmy na ludzi, krzywda się nikomu nie stała, nie mam traumy w dorosłym życiu " Kto Ci gwarantuje, że skoro wedle Ciebie nikomu się krzywda nie stała to i twojemu dziecku czy innym dzieciom nie stanie się krzywda? Naprawdę możesz powiedziec, ze ani ty ani zaden z twoich znajomych, wobec ktorych stosowano kary cielesne nie zmaga sie z problemami takimi jak brak pewnosci siebie, niskie poczucie wlasnej wartosci, brak odwagi zyciowej, brak odwagi do posiadania wlasnego zdania? Jeżeli nikt nie ma takich problemow to gratuluję, ale wydaje mi sie, że to sa powszechne problemy... Niektorzy mają siłę , aby je pokonac a niektorzy nie
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 16.01.2017 22:27
krzyknąć to nic złego, oby tylko nie za często i nie bez powodu. dziecko powinno wiedziec co robi źle ale jednocześnie czuć się kochane i wspierane przez rodziców:)
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 16.01.2017 12:45
Dobrze robisz, większość z nas zostało w latach 80-tych lub 90-tych wychowana nie bezstresowo i jakoś wyszliśmy na ludzi, krzywda się nikomu nie stała, nie mam traumy w dorosłym życiu choć nie raz rodzic na nas krzyknął w dzieciństwie czy dał klapsa. Dziecko powinno znać granice i czuć szacunek do rodziców i innych dorosłych. Ciekawe czemu większość dzieci bezstresowo wychowywana jest taka rozwydrzona, potrafią rodzicowi w miejscu publicznym odstawić taki cyrk bo czują się bezkarnie, kto to widział pluć czy bić rodzica? Taki bachor od razu dostałby ode mnie po dupie za takie zachowanie jeśli zwrócenie uwagi by nic nie dało.
zobacz odpowiedzi (2)
gość (Ocena: 5) 16.01.2017 11:02
Uważam, że postępujesz słusznie. Dziecko powinno wiedzieć co mu wolno a czego nie, znać granice. Przez to bezstresowe wychowanie dzieci są strasznie rozpuszczone, rozwydrzone i uważają, że wszystko im się należy. Owszem, nie należy dzieci katować ale czasem trzeba dać klapsa czy po łapkach aby czuły respekt wobec rodziców i starszych osób. Dawniej dużo dzieci było tak wychowywane i bały się kiedy coś przeskrobały, a żeby kopać czy pluć rodziców było raczej nie d pomyślenia a dzisiaj? Mamusia nie chce czegoś kupić to kładą się na podłodze i krzyczą, kopią, wyzywają, plują itp(znam z własnego otoczenia takie dzieci i to są właśnie te, które wychowywane są bezstresowo, nie wolno na nich krzyknąć ani tym bardziej ruszyć). To wszystko do niczego dobrego nie prowadzi, rośnie pokolenie rozpuszczonych egoistów.
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 15.01.2017 23:04
Szkoda, że osoby stosujące przemoc wobec bezbronnych dzieci nie są takie bystre w stosunku do swojego faceta czy szefa- nagle kładą uszy po sobie, bo boją się wylecieć z roboty na zbity pysk czy tego, że dostaną po papie od męża jak zaczną go szarpać... ale dziecko można, bo nie odda
zobacz odpowiedzi (2)

Polecane dla Ciebie