Mam dosyć siedzenia z dzieckiem w domu, chcę wrócić do pracy! Czy mam do tego prawo? Alina

28.06.2014

Jestem mamą 6-miesięcznego synka. Jest cudowny, czuję się spełniona, ale równocześnie mam już dosyć siedzenia w domu. Czuję, że życie przecieka mi przez palce. Marnuję cenny czas i nigdy nie uda mi się tego nadrobić. Im dłużej nie pracuję, tym mniejsza szansa na to, że będę mogła wrócić. Potrzymają mnie chwilę i zwolnią, bo jak tak dalej pójdzie, zatrudnią kogoś na moje miejsce. Czy warto się tak poświęcać dla dziecka, które świetnie poradziłoby sobie beze mnie? Mam coraz większe wątpliwości.

Nie chodzi oczywiście tylko pracę. Męczy mnie ten cały codzienny rytm. Codziennie to samo. Dziecko chce jeść, spać, trzeba ja przewinąć, pobawić się, mieć go ciągle na oku. Zazdroszczę wszystkim mamom, dla których to spełnienie marzeń, ale ja siebie w tym nie widzę. Przez pół roku wytrwałam i dalej chyba nie dam rady. Chciałabym móc sobie wyjść, spotkać się z kimś, porozmawiać. A na razie pozostaje mi robienie głupich min do malucha, który nic nie rozumie.

 

Jeśli mam być szczera, to najchętniej poszłabym do pracy już w tej chwili. Synkiem zajmie się moja mama, a w części opiekunka. Mamy taką zaufaną panią, która opiekowała się dzieckiem mojej kuzynki. Nic złego mu się z tego powodu nie stanie. Najważniejsze chwile w życiu, czyli sam początek, spędzał ze mną 24 godziny na dobę. Teraz może się zacząć usamodzielniać. To chyba nawet będzie dla niego lepsze, bo przyzwyczai się do obecności innych ludzi. Zresztą, to i tak wkrótce by nastąpiło, bo nigdy nie miałam zamiaru siedzieć w domu aż do momentu, kiedy pójdzie do przedszkola.

Wiem czego chcę, ale nie potrafię tego po prostu zrobić. Podświadomie boję się tego, jak ocenią to inni. Mąż pewnie to zrozumie, ale jego rodzice... Wyjdę na wyrodną matkę, której nie zależy. To samo ze znajomymi. Wszystkie moje koleżanki rezygnowały ze wszystkiego i siedziały z dziećmi przez kilka lat. W Polsce przyjęło się, że tak trzeba. Ja nie widzę takiej potrzeby. I w tym jest mój największy problem. O czym innym marzę, a co innego wymagają ode mnie inni.

Nie wydaje mi się, żebym później żałowała tego kroku. Przecież nie zrywam kontaktu z synem. Nadal będę o niego dbała i dam mu tyle miłości, ile potrafię. Po prostu podzielę swoje życie pomiędzy nim i pracą. W tym chyba nie ma niczego złego.

Denerwuje mnie to przekonanie, że dobra mama musi być ciągle obecna. Czy ja stanę się zła, bo chcę coś zrobić ze swoim życiem? Robić karierę? Zarabiać? Jeśli miałabym z tym zwlekać, to coraz trudniej będzie do tego wrócić. Nie mówiąc już o tym, że zwyczajnie oszaleję.

Muszę wydostać się z domu i zacząć mieć także swoje życie. Czy mam do tego prawo?

Alina

24 % tak
76 % nie

Polecane wideo

Komentarze (55)
Ocena: 5 / 5
taka sobie jedna ..... (Ocena: 5) 10.12.2018 19:03
Pustostan totalny. Nie wiem jak można nie wiedzieć, że dla dziecka najlepsze jest przebywanie z matką w domu do 3 roku życia co doradzają neurologowie i psychologowie . Nie wiem jak można pisać, że kobieta traci czas będąc z własnym dzieckiem, dbając o jego rozwój emocjonalny, zapewniając mu poczucie bezpieczeństwa, towarzysząc mu w kolejnych etapach rozwoju. Nie wiem jak kariera może być większą wartością od więzi z własnym dzieckiem. Faktycznie jeśli , któraś kobieta tego nie rozumie, nie umie się w tym odnaleźć to nie wiem po co decyduje się na dziecko . Nie ma przymusu macierzyństwa.
odpowiedz
tomek (Ocena: 5) 19.07.2017 06:46
Masz też prawo oddać je do sierocińca jak Ci tak wadzi.
odpowiedz
kula (Ocena: 5) 28.01.2016 08:45
nie wiem jakim cudem czujesz presję społeczną aby zostać w domu z dzieckiem, ja wręcz odwrotnie, na każdym kroku czuję presję społeczną,że powinnam jak najszybciej wrócić do pracy i dziecko zostawić z opiekunką........
odpowiedz
karolina (Ocena: 5) 05.01.2015 19:42
14 01 2015 miną4 lata jak siedzę w domu z dzieckiem, które jest cudowne ale bardzo absorbujace bo nadpobudliwe i bardzo bystre..nie mam mo,zliwości powrotu do pracy, przeprowadziliśmy się pod Warszawę bo tam mąz bez problemu znalazł pracę po dwóch latach bezrobcia w Łodzi...skoczyłmi się własnie urlop wychowwczy, firma rozwiązała ze mną umowę, do przedszkola jej nie przyjęli po raz drugi, zbieram papiery do zarejstrowania się do Urzędu Pracy-czy po to kończyłam dwa kierunki studiów?....nie wiem co to znaczy realizować się- lepić z plasteliny po raz tysieczny kotka, rysować po raz tysieczny serce, czytać po raz tysięczny Kaczkę Dziwaczkę, po raz tysieczny prasowanie koszul łączenie skarpetek, szukanie sposobow na brud w fugach między kafelkami, płaceniu rachunków, wysyłani korespondecji męża i wszystko po to, zeby po powrocie męża z pracy usłyszeć, ze w domu jest brudno i ON musi wszystko robić sam...tyle, że ON może się wysikać na osobności a ja nie, jestem u kresu, wiec jak ktoś może wrócić do pracy, ma taką mozliwść to niech to robi, nikt już nie stawia pomników Matki Polki, nikt nie docenia poświęcenia i bezpowrotnie minonego czasu, nikt tego nie odda, ja za chwilę uslyszę, że jestem za stara...
odpowiedz
Efkas (Ocena: 5) 20.11.2014 23:34
Ja siedziałam z moim synkiem w domu przez 14 miesięcy i to był kres moich możliwości. Kocham go ponad życie, ale to było za długo dla mnie o jakieś 8 miesięcy. Zaczęłam być ciągle rozdrażniona, smutna, przemęczona,kłóciłam się z mężem itd. Nadal czuję się zmęczona i nie mam ochoty po raz drugi tego powtarzać (na razie) Mam pracę o której zawsze marzyłam i tam odpoczywam. Mogę wypić kawę, zjeść na SIEDZONCO, iść do toalety bez świadków, :), poćwiczyć i przede wszystkim mam z kim pogadać. Oczywiście nie jestem w stanie zaangażować się w pracę w 100 %, bo kiedy młody choruje to ja z nim siedzę więc uciekają mi wszystkie szkolenia! kursy itd . Mimo wszystko nie mam wyrzutów sumienia. Aczkolwiek dziś kiedy zapytałam się kolegi czy jego żona nie dostaje kręćka od siedzenia przez 3 lata w domu z dziećmi bo mi już spycha klękała po roku to dostałam odpowiedź, że jak tak narzekam i mi tak źle to powinnam się wcześniej zastanowić i dziecka nie robić. No cóż olałam go bo nie będę gadać z gościem który jest wspaniałym tatą godzinę dziennie :) a po dwóch tygodniach od porodu żony sam się zgłosił na tygodniową delegację bo miał już dosyć i chciał odpocząć :))))
odpowiedz

Polecane dla Ciebie