Jestem w związku od kilku lat. Jakiś czas temu wyjechałam na kilka miesięcy za granicę, tam poznałam Wojtka. Facet był mega przystojny, wszystkie koleżanki za nim latały, a on miał dziewczynę tak piękną, że byłam pewna, iż nie mam u niego szans. Choć w tym czasie oczarowałam swoją osobą wielu jego znajomych... Kilka razy zauważył, że na niego zerkam, zamieniliśmy kilka słów i byłam w szoku, że znał moje imię. Na jakiś czas zniknął, wrócił do pracy, a jego już narzeczona została w kraju. Spotkaliśmy się przepadkiem, bo byłam gościem jego współlokatorów...
Gdy zobaczył mnie, szybko pobiegł się ogarnąć i zszedł do nas później. Zainicjował wypad na imprezę. Tam miał mnie tylko dla siebie, tańczyliśmy, było miło. Nie zapomnę nigdy, jak rysował mi na ramieniu swoim palcem serce. Próbował mnie pocałować, ale nie chciałam. Może i źle zrobiłam, ale po imprezie poszłam do niego. Spaliśmy w jednym łóżku, ale absolutnie na nic nie pozwoliłam. Rano odwiózł mnie do domu. Byłam speszona, powiedziałam „cześć” i wysiadłam z auta. On wyszedł za mną i mnie przytulił.
Na chłodno, już u siebie, wszystko przemyślałam. Było to nierealne. Postanowiłam tego dłużej nie ciągnąć. poza tym, oboje byliśmy w związkach. Wojtek w końcu dostał od kogoś mój numer telefonu i kontakt się wznowił. W wolnym czasie od pracy, a było go bardzo mało, przyjeżdżał po mnie, mówił ze pokłócił się z dziewczyną, że już nie są razem... Ale ciągle miał jej zdjęcie na tapecie telefonu. Potem nie odzywał się w dni robocze, dopiero w weekend zabierał mnie na imprezy. Było to strasznie podejrzane, ale już za późno na wątpliwości, bo się właśnie zakochałam (tak mi się wydawało).
Płakałam od poniedziałku do piątku, a w sobotę już coś mi mówiło, że dostanę SMS, o której mam być gotowa. W akcie desperacji, po sporej ilości alkoholu, przespałam się z nim, a gdy on już zasnął ze mną w ramionach, uciekłam od niego. Po paru godzinach SMS-em zapytał, gdzie jestem, a potem już ponad tydzień ani słowa... Wpadłam w totalną załamkę. Gdy praca się już kończyła, dostałam znów SMS z prośbą o spotkanie, ponieważ musi mnie przeprosić. Zgodziłam się, porozmawialiśmy i pożegnał mnie przytulając.
W Polsce totalnie zero kontaktu, aż do niedawna, gdy znów zaczęła się ta praca za granicą. Jednak to nie on pisał, tylko jego dziewczyna. Dowiedziała się o wszystkim. W pracy widuje ich czasem. Mój kochanek udaje, że mnie nie zna. Pierwszy raz po paru miesiącach mnie zobaczył i tylko spojrzeliśmy sobie w oczy przez chwilę, potem to ja powiedziała pierwsza cześć. On ledwo odpowiedział, więc mijaliśmy się czasem o centymetry jak obcy sobie ludzie!
Dziś spotkałam go przypadkiem, był zadowolony, gdy mnie zobaczył. Znów spojrzeliśmy na siebie i brak słów. Chwilę potem on ruszył z piskiem opon, a ja się popłakałam... Teraz zastanawiam się czy te jego słowa, że mnie nigdy nie skrzywdzi i te czułe gesty, to wszystko tylko kłamstwa, by zdobyć kolejną dziewczynę? Czy choć trochę w tym prawdy było? Jego dziewczyna mnie nienawidzi i tego nie ukrywa, a mój partner o niczym nie wie...
Ula