Skończyłam studia na kierunku socjologia, więc dużo się na ten temat nasłuchałam. To nauka o społeczeństwie, więc o pracy, samodzielności i rodzinie też tam sporo jest. Na jednych zajęciach rozmawialiśmy o tym, kiedy Polacy zaczynają żyć na własny rachunek, a kiedy powinni. Znajomi z roku mieli na ten temat dużo do powiedzenia. Ci najgłośniejsi nie potrafili zrozumieć, że ktoś ma 20-kilka lat i nadal mieszka z rodzicami. Nie dziwię się, bo wiem, że to są akurat osoby pochodzące z majętnych rodzin.
Zrobiło mi się trochę przykro i wstyd, bo mówili dokładnie o mnie. Mam 26 lat, skończyłam studia, nie miałam jeszcze okazji pracować (poza praktykami w urzędzie, ale tam tylko czytałam dokumenty) i szczerze mówiąc, nigdy jeszcze niczego nie zarobiłam. I skąd ja mam mieć nagle możliwość wyprowadzenia się i życia za swoje? Nie mam nic. Perspektyw na najbliższe miesiące raczej też. Zastanawiam się, co zrobiłam źle...
Robiłam dokładnie to, co wszyscy. Zdałam maturę, poszłam na studia i je skończyłam. Może w trakcie powinnam się gdzieś załapać? Nie było gdzie, bo nawet absolwenci siedzą na bezrobociu, a kto by chciał zatrudnić studentkę socjologii. Zresztą, po prostu o tym nie myślałam. Chciałam się czegoś nauczyć, a na to potrzebny jest czas.
Teraz jestem już po i dopiero myślę o samodzielności. A tymczasem słyszę, że to dziwne i nieodpowiedzialne. Zdaniem niektórych powinnam się wyprowadzić z 5 lat temu. Ale jak? Za co? Dokąd? Tego nikt mi nie chce powiedzieć. Podobno jak się chce, to zawsze można. Akurat mnie się do tego nie spieszyło i nie cofnę już czasu.
Całkiem możliwe, że nie wyprowadzę się nawet do trzydziestki, bo w pierwszej pracy raczej kokosów nie zarobię, a życie na własny rachunek to ogromne wyzwanie finansowe.
I co to niby oznacza? Że jestem jakaś cofnięta w rozwoju, zbyt wygodna i niczego nie potrafię? Wydaje mi się, że inaczej w Polsce się nie da. Jaki kraj, taka samodzielność. Gdyby mi ktoś dał super stypendium na studiach, a potem mogłabym liczyć na zatrudnienie za godne pieniądze, to wyniosłabym się z domu dawno temu. Ale nie żyjemy w Niemczech, Szwecji albo Francji.
Denerwuje mnie, że z tego powodu jestem wytykana palcami jako jakiś dziwoląg. Większość osób w moim wieku może tylko pomarzyć o samodzielności, a ja mam się zapaść pod ziemię?
Chyba, że jakoś inaczej rozumuję i coś mi się poprzestawiało w głowie...
Sara