W tym roku wychodzę za mąż, a ślub (jak wiadomo) wiąże się z wieloma decyzjami, które trzeba podjąć dużo wcześniej. Ja i mój narzeczony musimy szybko się zdecydować, kto zapewni nam muzykę. On jest trochę snobem i jego znajomi podobnie i nie wyobraża sobie, żebyśmy mieli zapłacić zespołowi grającemu disco polo itp., a ja znów nie wiem jak moi znajomi mieliby się wyluzować przy DJ-u albo (CO GORSZE!) kwartecie smyczkowym – bo i takie pomysły miała jego rodzina!
Jestem normalną dziewczyną z małego miasta i już w liceum pojęłam, że Polacy najlepiej bawią się przy „Białym misiu”, „Żono moja”, „Cudownych rodziców mam” czy „Zabiorę cię właśnie tam” i nie ma w tym nic złego! M., którego bardzo kocham, czasami zachowuje się jak snob, np. mimo że lubi jedzenie z KFC, nigdy nie zjadłby na miejscu, żeby nikt go przypadkiem nie nakrył. Jak jedziemy na wakacje to broń Boże nie do Egiptu, bo to „straszna wiocha”. Jak idziemy na kolację, to najlepiej na sushi, bo to stylowe bardziej niż pospolita kuchnia włoska. No i teraz znowu – uznał, że weselne hity to niezły przypał i zarządził DJ-a, a jego rodzice wymyślili, że lepszy byłby kwartet smyczkowy, no ale ten pomysł to wyśmiałam na starcie.
Z mojej strony gości będzie więcej na weselu o ponad 50 osób, więc chyba to ja powinnam mieć głos decydujący w sprawie muzyki. On jednak twierdzi, że to z jego strony jest więcej młodych ludzi, którzy będą chcieli tańczyć, a z mojej większość ciotek i wujków, którzy przychodzą się najeść.
Jak to było u was? Jaka muzyka się sprawdza? Miałyście zespół, DJ-a, czy jakoś inaczej to rozwiązaliście? POMOCY!!! Chciałabym mieć argumenty! Oczywiście nie pokażę tego listu i komentarzy narzeczonemu, bo by się wściekł, ale potrzebuję wiedzy!!!
Iza