Sama zastanawiam się dlaczego piszę. Może po prostu w tym swoim świecie nie mam się komu wygadać i poprosić o jakąkolwiek radę? Możecie mnie ostro skrytykować, ale może znajdę gdzieś cień zrozumienia. Mam 24 lata, mieszkałam i żyłam pod jednym dachem z żołnierzem przez bardzo długi czas, kochałam go nad życie, lecz on wybrał pracę, a nie mnie. Było mi bardzo ciężko się pozbierać, w pracy potrafiłam się cieszyć i śmiać, ale nikomu nie pokazałam jak bardzo moje życie upadło.
Szukałam pocieszenia w ramionach innych facetów, nie powiem - zawsze też miałam przyjaciół którzy byli ze mną i płakali ze mną, ale i oni do końca nie wiedzieli jak wszystko przeżywam i że do tej pory się jeszcze nie pozbierałam. Całkiem niedawno poznałam obcokrajowca – Turka, który od 20 lat mieszka w Polsce, biegle mówi, czyta i pisze w naszym języku. Przy nim w końcu poczułam się bezpieczna, spotykaliśmy się na kawie, na obiedzie, opowiadał mi o sobie. Tak szybko leciał mi przy nim czas... Przyznał się że jest muzułmaninem.
Co najlepsze, obrzezanym muzułmaninem. Szczerze mówiąc przeraził mnie fakt jego wiary, całego prawa Koranu i po części zaczęłam się go lekko bać - wiadomo wiele się teraz mówi i słyszy o tych zamachach, o tym jak traktują kobiety, a tak do końca nigdy nie będę pewna jak on potraktuje mnie. Bardzo chciałam wyjechać na urlop odpocząć od tego chaosu i monotonnej pracy, zapomnieć o byłym facecie dlatego też planuję zabrać mojego Turka na mój wymarzony wypoczynek, nie wiem co z tego wyjdzie czy po raz kolejny facet mnie nie skrzywdzi.
Dziewczyny proszę poradźcie czy warto zaczynać cokolwiek z człowiekiem innego wyznania.
Iza