Moje życie się ułożyło trochę inaczej, niż powinno, ale nie narzekam. Myślę, że na wszystko przyjdzie kiedyś pora i jeszcze niczego nie straciłam. Prawda jest taka, że zaszłam w ciążę bardzo młodo, bo na chwilę przed maturą. Potem wzięłam ślub, kilka lat później kolejna ciąża i przez ten czas byłam przede wszystkim żoną i mamą. Teraz pracuję, ale na pewno nie robię tego, co lubię. To zwykły handel, nic specjalnego. Chciałabym więcej i poważnie zastanawiam się nad kontynuacją nauki. Wtedy ze studiami się nie udało, to może teraz?
Nie jestem już dziewczynką i zdaję sobie z tego sprawę. Mam 36 lat, wiele za sobą, ale mam nadzieję, że także przed sobą. Gdybym teraz się zapisała na studia, to lekko licząc byłabym prawie 2 razy starsza od moich koleżanek z roku. Niby to nie jest problem, ale jednak trochę się tego boję. Nie chcę być traktowana jak mamuśka. Jako rówieśniczka też nie, ale wolałabym normalnie wejść do tej grupy i być w niej na równych zasadach. Boję się, że to niemożliwe.
Cały czas sobie wyobrażam, jakby to było. Wchodzę na pierwsze zajęcia, studenci myślą, że jestem ich wykładowczynią, a ja siadam w ławce. Zaczynają się szepty. Potem mówią do mnie na „pani”. Jak już mija trochę czasu, to dalej mnie traktują jako starszą panią. Boję się, że nie znajdziemy porozumienia i będę tam na uboczu. Trudno tak spędzić kilka lat, nawet jeśli chodzi o studia zaoczne. Chciałabym mieć do kogo zadzwonić z pytaniem, wymienić się notatkami i tak dalej. Nie chcę być tą staruchą.
Obawiam się też trochę, że wyjdę na nieudacznika. Bo kto to widział, żeby dopiero w takim wieku zaczynać studia? Trzeba to było zrobić kilkanaście lat temu. No i widzicie, zamiast się cieszyć, bo ja naprawdę chciałabym zrobić dyplom, to szukam powodów, dlaczego się nie zapisać. Tylko mam wrażenie, że ja nie przesadzam i może być źle. A co Wy o tym myślicie? Znalazłam uczelnię, na której zajęcia rozpoczynają się od semestru letniego, czyli od lutego.
L.