Od kilku tygodni nie mogę sobie znaleźć miejsca. Z moją przyjaciółką działo się coś niedobrego od końca roku szkolnego, ale dopiero niedawno postawili jej diagnozę. Jest chora na raka. Nie będę wnikała w szczegóły. To bardzo poważna sprawa. Przeszła już operację, czeka ją chemioterapia, radioterapia i inne okropne rzeczy. Odwiedzam ją, kiedy mogę, ale chciałabym zrobić dla niej coś więcej. Ona często mówi, że zazdrości mi urody, że wyglądam tak zdrowo, mam takie ładne włosy i cerę. A ona to wszystko traci.
Widziałam kilka razy w telewizji, jak przyjaciele ciężko chorych osób okazują solidarność. Nawet ostatnio jakiś amerykański polityk i jego współpracownicy zgolili głowy, bo syn jednego z nich ma raka. Uważam, że to piękny i bardzo odważny gest. Jestem z moją przyjaciółką tak blisko, że jestem do tego skłonna. Nie będę namawiała nikogo więcej. To tylko moja potrzeba. Boję się jednak, że może to źle zrozumieć...
Niedługo zacznie najgorszą część leczenia i włosy na pewno jej wypadną. Właśnie wtedy chciałabym to zrobić. Niech wie, jak bardzo jest mi bliska. Niech ma kogoś, kto trochę bardziej stara się zrozumieć jej sytuację. Wiadomo, że ja jestem zdrowa i to tylko włosy, ale myślę, że to pozytywny gest. Przynajmniej mi się tak wydaje, bo nie wiem, jak ona na to zareaguje. Czy spodoba się to jej bliskim. Podzieliłam się tym pomysłem z inną koleżanką i jest sceptyczna.
Twierdzi, że to ryzykowne. Podobno może to być odebrane tak, jakbym chciała zrobić show przy okazji jej choroby, zwrócić na siebie uwagę i zyskać kilka punktów w towarzystwie. A przecież nie o to mi chodzi. Nawet nie śmiałabym myśleć w ten sposób. Już sama nie wiem, czy zdecydować się na to. Będzie jej albo miło i raźniej z przyjaciółką, która wygląda podobnie, albo dobije ją to, że oszpeciłam się „z jej winy”.
Nie mogę z nią o tym porozmawiać wcześniej. Wyszłoby na to, że czekam, aż ona wreszcie wyłysieje. Na razie ma jeszcze włosy, więc byłoby to nie na miejscu. Zastanawiałam się nad tym, jak ja bym zareagowała na jej miejscu. Wydaje mi się, że pozytywnie, o ile można tak mówić przy ciężkiej chorobie. Wiedziałabym, że mam przyjaciółkę, która jest gotowa na wszystko. Nie interesuje jej wygląd, ale dobro drugiej osoby.
Co o tym myślicie? Czy to nie zbyt szalony pomysł? Rzadko się przejmuję tym, co wypada, a co nie, ale to wyjątkowa sytuacja. Chcę dobrze, a może wyjść odwrotnie...
Kaja