Mój syn zaczął właśnie chodzić do przedszkola i jak pewnie w wielu takich przypadkach, zaraz zacznie chorować. W takim skupisku dzieci zawsze może się coś trafić. Zastanawiam się tylko, czy warto z tym wszystkim czekać, skoro można mieć na to jakiś wpływ. Chodzi mi konkretnie o ospę, którą każdy kiedyś musi przejść, a chyba lepiej wcześniej, niż później.
Dziecko koleżanki właśnie zachorowało i zastanawiam się, czy nie zarazić teraz syna specjalnie. Niech się chwilę pobawią i na pewno złapie. Rozmawiałam z kilkoma koleżankami i one też są chętne. Zrobi się z tego „ospa party” i maluchy będą to miały za sobą.
Mam akurat 3 tygodnie urlopu w marcu, więc mogłabym się dzieckiem zająć.
Ja wiem, że to głupio brzmi i zaraz wyjdzie na to, że jestem nieodpowiedzialna. Tylko wytłumaczcie mi jedno – jaka jest różnica między chorobą, którą łapiemy przypadkiem i tą, którą zarażamy się specjalnie? Objawy i leczenie są takie same. Ja akurat mam możliwość zająć się synem i przerobić ospę, od której przecież nie ucieknie.
Wolałabym, żeby teraz zachorował, kiedy mam czas i jeszcze nie jest aż tak świadomy. Zależy mi na wykorzystaniu urlopu, bo potem może się okazać, że raz złapie grypę, raz anginę, potem ospę i wreszcie mnie wywalą z pracy, kiedy będę się nim ciągle opiekowała.
Teraz jest akurat taki fajny czas, że nawet jak po chorobie będzie osłabiony, to może uda się uniknąć przeziębienia.
Czytałam sporo na temat takich „ospa party” i w sumie to wydaje mi się sensowne rozwiązanie. Decydujesz, kiedy dziecko ma zachorować. Wybierasz moment, kiedy poza tym jest zdrowe i silne. Zarazi się, objawy nie będą jakieś straszne, szybko z tego wyjdzie i będzie po temacie na całe życie. Nie daj Boże, żeby nie zachorował w dzieciństwie i męczył się z tym jako dorosły...
Chyba nie oszalałam, że o tym w ogóle myślę? Inne mamy jakoś sobie tak radzą i nic złego z tego nie wynika. Waham się, bo wiadomo, co się o tym mówi, ale jestem prawie zdecydowana.
Polecacie?
Anna