W tym roku organizuję wigilię u siebie. Zapraszam w sumie 15 osób i jak zawsze będzie jedno wolne nakrycie. Po coś ten dodatkowy talerz istnieje, więc może wreszcie zrobić z niego użytek? Zastanawiam się nad tym poważnie, bo znam pana, który na pewno by się ucieszył z tego zaproszenia. Znam go z widzenia, bo od kilku tygodni urzęduje w okolicach mojego osiedla. Nigdy nikogo nie atakuje. Jest grzeczny, szuka jedzenia albo czegoś, co mógłby sprzedać na złom. Kulturalny do tego stopnia, że codziennie mi się kłania.
Rozmawiałam z nim tylko przez chwilę, ale nie chciał za dużo zdradzić. Mówi tylko, że tak mu się życie ułożyło. Sypia w noclegowni, a za dnia „spaceruje”. Biedny, poczciwy człowiek. W Wigilię pewnie też będzie gdzieś obok i korci mnie, żeby wziąć go do domu na kolację. Nawet na chwilę, byle poczuł się potrzebny, zjadł coś ciepłego, kupiłabym mu jakiś upominek. Nie boję się tego, bo to nie jest pijaczek, ani żaden przestępca. Tylko rodzina robi problemy i nie chce się zgodzić.
Mąż twierdzi, że jak raz go wpuszczę, to już nigdy się od nas nie odczepi. Akurat o to się nie obawiam, bo jeśli prosi kogoś o pomoc, to zawsze bardzo nieśmiało. Nie sądzę, żeby potrafił się narzucać. Poza tym na Wigilii mają być dzieci i mogą się go przestraszyć. To mam gdzieś, bo jak inaczej mam je nauczyć wrażliwości na drugiego człowieka? Pokażę, że zwyczaj z dodatkowym nakryciem to nie jest byle co. Ktoś naprawdę może z tego skorzystać.
Teściowej wspomniałem o pomyśle i złapała się za głowę. Jak to tak obcego wpuszczać do domu, brudasa, pijaka, jeszcze jakieś robactwo ze sobą przyniesie... Nie mam słów na niektórych. Oby sama nigdy się nie znalazła w takiej sytuacji.
Doradźcie mi – dobry pomysł?
Agata