Mam nadzieję, że nie zrozumiecie mnie źle. Kocham swoje dzieci z całego serca i akceptuję je bez żadnego „ale”. Po prostu pomyślałam, że mogę ułatwić swojej córce życie. Wszyscy wiemy, jak ludzie traktują rudych. Że niby fałszywi, wredni i ogólnie brzydcy. Nie rozumiem zupełnie skąd to się wzięło.
Ona jest bardzo pogodna, nie stroi fochów i nigdy mnie nie oszukała. Ma 5 lat, ale już wiem, że wyrośnie z niej wspaniała dziewczyna, a później kobieta. Na razie inne dzieci nie wytykają jej palcami, ale różnie może być. Spodziewam się raczej najgorszego.
Reakcji innych nie zmienię, ale na kolor jej włosów mam przecież wpływ...
Pomyślałam o tym, żeby stopniowo zacząć je przyciemniać. Tak delikatnie i wyłącznie przy użyciu sprawdzonych środków, które nie uczulają. Ona uwielbia się przebierać i maluje paznokcie, więc pewnie zareagowałaby pozytywnie. Wreszcie ten kolor by się wyrównał i nie wyglądałaby jak „marchewka”.
Chcę to zrobić powoli, żeby rodzina i przyjaciele nie doznali szoku. Wreszcie się przyzwyczają. Myślę, że to dobry sposób na to, żeby w przedszkolu nikt jej nie wytykał palcami. Rówieśnicy nawet się nie zorientują, że kiedyś wyglądała inaczej.
Ale z drugiej strony wiem, jak to brzmi. 5-latka i farbowanie to się trochę kłóci.
Reakcje na mój pomysł są różne. Mama twierdzi, że zwariowałam, mąż uważa, że widzę problem, którego nie ma, a bliska przyjaciółka nie widzi nic przeciwko. Dlatego chciałabym Was zapytać o zdanie. Czy farbowanie włosów (delikatne i stopniowe!) tak małemu dziecko to aż taki skandal?
Nie wymyśliłam tego, żeby robić z niej dorosłą, ale jak wspomniałam - ułatwić życie. Stereotypy o rudych są takie, a nie inne i nic z tym nie zrobię. Mogę jedynie ulżyć córce, która będzie narażona na przykre komentarze.
Zrobić to?
Ilona