Mój problem polega na tym, że nie mogę sobie znaleźć faceta, bo ich odstraszam i to nie wyglądem, lecz swoimi ambicjami. Mam 21 lat, jestem teraz na 3 roku studiów licencjackich, później zamierzam iść na magisterkę, znaleźć pracę w zawodzie, wziąć ślub i mieć dzieci. Niby plany idealne, wszystko po kolei zaplanowane, ale jak zawsze przedstawię to jakiemuś facetowi, powiem czym się interesuję, co chcę robić w przyszłości i że dużo od siebie wymagam, to rozmowa zaraz robi się drętwa i później nic z tego nie wynika.
Spotykałam się z jednym chłopakiem, któremu się bardzo podobało to, że jestem taka inteligentna, ambitna, zdyscyplinowana. Często mi to mówił, ale jego akurat zostawiłam, bo zauważyłam, że on mnie ceni tylko za to, a nie zauważa innych rzeczy. I nigdy nie zrobił pierwszego kroku, nigdy mnie nie pocałował, chociaż miał nie jedną okazję, nigdy nie chwycił za rękę czy jakieś inne gesty. Czułam, że go nie pociągam, że mu się nie podobam fizycznie, tylko intelektualnie i zerwałam kontakt.
Od tej pory nadal nikogo nie mam, ponieważ zawsze się kończy tak samo. Kiedyś mój przyjaciel powiedział, że za dużo od siebie wymagam i za twardo stąpam po ziemi i tym odstraszam facetów. Nawet moi rodzice tak sądzą. Mówią, że jestem wyrachowana i że jeśli będę tak się zachowywała, to do końca życia będę starą panną. Ale ja inaczej nie umiem! Od dziecka miałam tak, że musiałam innym udowodnić, że też potrafię, że dam radę itd. Nigdy nie byłam jakąś kujonką, bo uczyłam się przeciętnie, lubię wyjść ze znajomymi na imprezę, zabawić się itd. Ale nie mogę sobie znaleźć stałego partnera. Nie wiem czy to ja za dużo wymagam od facetów czy co...
Na pewno zwracam uwagę na wykształcenie faceta, na to czym się zajmuje i jakich ma znajomych. Chciałabym mężczyznę, a nie chłopczyka, którym musiałabym się opiekować, poprawiać jego błędy językowe, wstydzić się wśród rodziny i znajomych, który byłby po studiach - albo w trakcie, miał ambitne plany i dążył do nich - czy ja za dużo wymagam? A może za wysoko stawiam poprzeczkę? Jak myślicie? Bo jak na razie to trafiam na idiotów którzy są dobrzy „na raz” i nic więcej...
K.