Wiem, że w Polsce tak się rzadko robi, ale idę na wesele, gdzie będą druhny. A ja będę jedną z nich. Z jednej strony to fajne, bo czuję się wyróżniona i zapachniało „Zachodem”, ale widzę kilka minusów. Na pewno jednym z nich jest to, że dostanę sukienkę, taką samą jak pozostałe 3 druhny. Niby fajnie, bo kreację mam z głowy, ale już miałam przymiarki i nic dobrego z tego nie będzie. Mam za małe piersi, żeby dobrze w niej wyglądać.
Ma spory dekolt, który trzeba czymś wypełnić. Inaczej robi się dziura prawie do pępka. Nawet biustonosz push-up na niewiele się zdał. Mówiłam o tym, krawcowa coś próbowała zmienić i dalej to samo. Jedyny ratunek to szybka operacja powiększenia piersi albo się skompromituję. Muszę czymś wypełnić stanik, którego normalnie nawet nie muszę nosić.
Nie wiem, może to desperacki krok, ale co by się stało, gdybym wypchała miseczkę jakimś materiałem? Na pewno wyglądałyby na większe i sukienka lepiej by leżała. Ale zrobiłaby się też sensacja, bo przecież wszyscy wiedzą, że natura krągłości to mi akurat poskąpiła. A tu nagle balony jak u Pameli Anderson. Śmiesznie na pewno by było, ale chyba bardziej strasznie.
Sama nie wiem. Boję się kompromitacji, a lepszego rozwiązania nie widzę. Ewentualnie jakieś profesjonalne silikonowe protezy. Tylko te się jeszcze bardziej rzucą w oczy. Doradźcie coś. Płaska deska z niepasującą kiecką czy sztuczne piersi, które każdy wychwyci?
Agnieszka