Wstyd mi o coś takiego pytać, ale potrzebuję rady i nie dbam o to, jak mnie nazwiecie. Nikomu nie życzę, żeby musiał dokonywać takich wyborów. Bardzo niedawno wzięłam ślub i trochę nas ta uroczystość przerosła. Wiedzieliśmy, że trzeba będzie się zadłużyć, ale nie aż tak. Nagle doszły jakieś inne wydatki, zeszło więcej alkoholu i jedzenia, niż myśleliśmy i rachunek bardzo urósł. Na tyle, że nie stać nas na spłatę. Chyba, że weźmiemy gdzieś pożyczkę.
Dostaliśmy trochę w kopertach, ale raczej skromnie. Wszystko idzie na spłatę imprezy. Poza tym pojawiło się też kilka wartościowych prezentów – dostałam biżuterię, wypasiony zestaw garnków, kino domowe itd. Cieszę się z tych rzeczy, ale zaczynam się zastanawiać, jak to dalej ma być. Mam nosić ten naszyjnik i oglądać filmy na nowym kinie domowym, a potem spłacać długi? Pomyślałam, że sprzedam część tych prezentów, a jak trzeba będzie, to nawet wszystkie. Byle wreszcie wyjść na prostą.
Ja wiem, że nie tak się planuje wesele i nie powinno się robić czegoś, na co nas nie stać. Te całe przygotowania to był jakiś koszmar i po prostu się pogubiliśmy. Stało się, a fakty są takie, że wiszę jeszcze restauracji, kamerzyście i zespołowi prawie 4 tysiące złotych. Nie mam skąd ich wziąć, bo i tak jesteśmy spłukani. Zarabiamy raczej skromnie.
Sprzedanie prezentów chyba by rozwiązało sprawę, ale na samą myśl mam wyrzuty sumienia. Najbardziej boję się tego, że potem to się wyda. A gdzie macie kino domowe, które wam kupiliśmy? Dlaczego nie nosisz biżuterii ode mnie? I co ja wtedy powiem?!
Poradźcie mi, bo wybór jest prosty – sprzedać albo wziąć pożyczkę, z której pewnie nigdy się nie wywiniemy...
Agnieszka