Bardzo lubię chodzić na wesela. Nie przepuszczam żadnego, bo to fajna zabawa. Czuję się lepiej, kiedy ktoś chce mnie zaprosić, chętnie popatrzę na kiecki innych dziewczyn, zjem coś dobrego i potańczę do rana. Co lato mam przynajmniej 2 takie okazje. Najpierw siostra, potem brat, kuzynki, kuzyni, znajomi, dalsza rodzina. Dzieje się. Ostatnio dostałam zaproszenie na jeszcze jedną taką imprezę, ale teraz nie wiem czy iść... W listopadzie (?!) żeni się mój były, który zostawił mnie jakieś 2 lata temu. Nawet nie wiem z kim teraz jest, bo wyprowadził się do miasta i przestał mnie interesować.
Na zaproszeniu jest jakieś nazwisko, którego nie kojarzę. Przynajmniej to nie żadna moja była koleżanka, więc nie będzie siary. O ile w ogóle się wybiorę. Trochę mnie korci, ale przyjaciółka powiedziała mi, że chyba nie mam do siebie szacunku. Typek zostawił mnie dla innej i chce żebym patrzyła na jego szczęście. Sama nikogo teraz nie mam. No więc poszłabym sama na ślub byłego chłopaka. Wypada?
Jestem strasznie ciekawska i chciałabym ich razem zobaczyć. Pewnie to jakaś pindzia. Odstrzeliłabym się najlepiej jak umiem i pożałowałby, że już nie jestem jego. No i pobawiłabym się i najadła na jego koszt. Zawsze to coś. Kto wie, może nie wszystko wypali i byłoby mu trochę wstyd? Może trafią kieliszkiem w zespół, młoda potarga sobie suknię na schodach albo tort będzie zakalcem? Jestem trochę podła, ale tak byłoby sprawiedliwie. Na pewno mnie zdradził i kręcił z nią kiedy byliśmy jeszcze razem.
Muszę potwierdzić, że będę do przyszłego tygodnia. Może któraś z Was była w takiej sytuacji? Na zaproszeniu jest numer jego przyszłej żony. Mogłabym potwierdzić jej. Cześć, jestem byłą dziewczyną twojego faceta, będę na waszym ślubie... Trochę przesadziłam i pewnie tak nie zrobię. Ale jeśli się zdecyduję, to będę musiała im złożyć życzenia, inni goście mogą pytać kim jestem dla młodych. Mam mówić, że jestem znajomą pana młodego? W pewnym sensie to prawda, tylko że ja z nim spałam.
Nie chcę być źle odebrana. Tak naprawdę nie chodzi mi o zniszczenie ich dnia i zrobienie mu wstydu. Po prostu jestem ciekawa jak się urządził. Może udałoby się pogadać i wyjaśnić wszystko do końca. Ślub to chyba kiepski moment, ale innego chyba nie będzie. To, że myślę o pójściu naprawdę oznacza, że nie mam do siebie szacunku? Ja tak tego nie widzę, ale może powiecie mi jak to wygląda z innej strony.
Pozdrawiam,
Łucja