Mam wrażenie, że piszę w imieniu wielu innych dziewczyn, które mają tego dosyć. Dosłownie szlag mnie trafia, chociaż wiem, że powinnam się uspokoić. Słyszę tylko, że powinnam dać się cieszyć innym ich szczęściem, nie wtrącać się, nie oceniać, ale ile można?! Jestem w takim wieku, że wśród moich znajomych pojawia się coraz więcej dzieci. Koleżanki rodzą i fajnie, ale dlatego z tego powodu stają się tak nieznośne? Jeszcze wczoraj imprezy, fajne rozmowy, a dzisiaj tylko pieluchy i wieczne cierpienie.
Żadnej z nich nie udało mi się jeszcze namówić na jakiś wspólny wypad. Niektóre mają już 2-letnie dzieci, więc chyba wreszcie mogłyby się wyrwać? Ale nie, bo one są matkami 24h na dobę, nie wypada, nie ma kto zostać z bachorem, już ich to nie bawi itd. Ok, to niech spadają na drzewo. Nie wierzę, że matka musi tak się poświęcać. One najwyraźniej lubią się tak męczyć. Przez to rozlatują mi się kolejne znajomości, bo podobno ich nie rozumiem. No, nie!
Jeszcze to mogę jakoś znieść, ale są też inne. One mają wiecznie czas, ale tylko na opowiadanie o swoich maluszkach, ich ząbkach, kupkach, wymiocinach. Albo na dzielenie się z całym światem 15976. fotką w jednym tygodniu. Bez przesady! Dzieci tak się nie zmieniają, żeby pstrykać im zdjęcia codziennie, a później to wrzucać do internetu. Aż mnie korci, żeby zrobić screen mojego Facebooka. Dziecko pod dzieckiem, czasami obok jest gdzieś mamusia. Nic innego się w ich życiu nie dzieje?
Jak już uda mi się z którąś z nich spotkać, to zaczynają się dziwne opowieści. Najpierw relacjonują mi swój poród, że je porozrywało, było szycie, lekarz prawie na niej leżał i wyciskał dziecko... Super, skutecznie obrzydziły mi zachodzenie w ciążę. Albo o tym, że Franio tak ślicznie się uśmiecha, a Zosia została skierowana do ortopedy, bo chyba jej nóżka nie działa tak, jak powinna. Ok, to są dla nich najważniejsze sprawy, ale przecież nie dla mnie...
O moim życiu nie chcą słuchać, bo ich zdaniem nie mam się czym chwalić. W końcu jestem samotna, nie zaznałam cudu narodzin, nie spełniam się jako matka, a tak w ogóle, to na co ja jeszcze czekam... Ludzie, opamiętajcie się! To świetnie, że spełniacie się w tej roli, ale niczego Wam nie zazdroszczę. Gdybym chciała, to bym jutro urodziła, bo mam z kim sobie to dziecko zrobić. Ale po to stosujemy antykoncepcję, żeby dziecka w tym momencie nie było. Jeszcze nie teraz.
Na to słyszę tylko, że „kiedyś to odszczekam i będę żałowała, że tak długo zwlekałam”. Po co wygadywać takie rzeczy? Chcecie, to siedźcie sobie w tych domach i bawcie maluchy, ale nie zmuszajcie innych do takiego życia. Chętnie wysłucham twoich opowieści, ale ty też wysłuchaj mnie. Nie pouczaj i nie zamęczaj tym tematem, bo oprócz tego, że jesteś matką, powinnaś być też kobietą. Czy tylko ja tak myślę?
Iza