Jestem wierzącą dziewczyną i pewnie już w tym momencie wywołam śmiech u niektórych. To nie jest dzisiaj modne. Ale mało tego – trafiłam na wierzącego chłopaka. Nie jesteśmy katolikami, ale protestantami. Dla nas wiara jest nawet ważniejsza, niż dla większości Polaków. Nie chodzi tylko o modlitwę, ale życie zgodnie z nauczaniem Jezusa. Takie naprawdę, a nie tylko na pokaz. No i już na początku związku uznaliśmy za oczywiste, że z seksem zaczekamy do dnia ślubu, bo tak to powinno wyglądać. Myślałam, że wytrzymamy, ale coś się ze mną dzieje niedobrego...
Od jakiegoś czasu non stop myślę tylko o seksie, co mi się nigdy nie zdarzało. Mam 22 lata i wiele razy mogłam zgrzeszyć, ale jakoś mnie nie kusiło. Z chłopakiem jestem od 1,5 roku i też jakoś wytrzymywałam. Wmawiałam sobie, że dla miłości można się poświęcić i na pewno bym żałowała, gdyby coś się wydarzyło. Wiary nie straciłam, a niestety coraz częściej chciałabym złamać to przyrzeczenie. Jest mi z tego powodu trochę wstyd.
Tyle lat życia zgodnie z zasadami, związek bez seksu i przekonanie, że na wszystko przyjdzie kiedyś czas. To wszystko chyba na nic, bo chociaż wiem, że to byłoby dla mnie dobre, to gdzieś tam w środku chcę to wszystko zaprzepaścić. Czasami nie mogę się powstrzymać. Jak jesteśmy razem i robi się miło, to chciałabym to wreszcie zrobić. Równocześnie się boję, więc szybko uciekam do łazienki żeby ochłonąć. Nie zawsze to coś daje, bo potem cały wieczór myślę tylko o jednym.
Ciągle wyobrażam sobie, że to robimy i co najgorsze, że nie ma w tym nic złego. A jeszcze niedawno byłam pewna, że dotrwam do ślubu... Kiedykolwiek by nie był, bo jeszcze się nie zaręczyliśmy. Nie radzę już sobie z tym. Nawet nie mówię o tym chłopakowi. Nie mam pojęcia, czy on też ma takie myśli. A jeśli to tylko mój problem? Wtedy wyjdę na jakąś niewyżytą i bardzo go tym rozczaruję...
Z jednej strony mam zasady i wiarę, które są dla mnie ważne, a z drugiej coś mi podpowiada, że to wszystko bez sensu. Seks nie jest zły, w końcu się kochamy i mamy poważne zamiary wobec siebie. Śmiejcie się, ale czasami mi się wydaje, że to szatan mi miesza w głowie.
Co o tym myślicie? Dać za wygraną i zrobić to? Nie chciałabym później żałować...
Aleksandra